Znowu mnie moja dziecina odwiedzila, dobrze jej u mamusi :)
Majac tysiac innych zajec, zabralysmy sie za nowy patchwork.
Chciala czarno-bialy, ok, kilka lat zbieralysmy czarno-biale szmatki.
Reszte dokupilysmy po zabojczych cenach w sklepie i... do dziela!
Dodalysmy male kolorowe kwadraciki, bo jednak sam czarno-bialy byl smutny. Poswiecilam na ten cel troche moich trumiennych szmatek :)
A tu nasza droga przez meke:
Pies dzielnie pomaga czujac pewnie, ze w niedalekiej przyszlosci bedzie mogl sie na tym rozkladac :)
Top uszyty, ulozony na ocieplince i podszewce:
Moja praca ograniczala sie do doradztwa i pod koniec, gdy juz wszystkie kwadraty (42szt) byly uszyte i wyprasowane, pozszywalam je wg wskazowek corki.
Teraz tylko spiac agrafkami i przepikowac.
Tylko jedno ale: jak to bezbolesnie zrobic przy wielkosci 2m x 1,80m ???
Nie mozemy sie jeszcze "uporzadkowac" po przeprowadzce do naszego domku :)
Poniewaz musielismy to robic szybko, to pakowalismy nasze klamory wszedzie, gdzie bylo miejsce, bez segregowania!
A miejsca mielismy duzo, bo dom w calosci podpiwniczony, bo duzy strych i podwojny garaz.
W ogrodzie tez ustawialismy piramidy, ale te poszly do sprzatania na pierwszy ogien.
Teraz przyszla kolej na wyrzucanie, oddawanie, sprzedawanie wszystkiego, czego nie potrzebujemy.
Na dzisiajsza niedziele przygotowalismy do sprzedazy dwa rowerki, pol przyczepy czesci samochodowych i duza zamrazarke.
I o tej zamrazarce jest ten reportaz :)
Zamrazarka skrzyniowa jest meblem bardzo duzym i nieporecznym. Jeszcze bardziej nieporeczna jest, gdy stoi w glebokiej piwnicy, do ktorej prowadzi kilkanascie schodkow i waski zakret.
Oto ona:
Jako, ze sprzedawanie mam we krwi :) ulozylam piekne ogloszenie i umiescilam na niemieckich ogloszeniach drobnych (eBay-Kleinanzeige).
Poniewaz takie rzeczy moge spokojnie tylko w nocy robic, to moje ogloszenie (z numerem telefonu) ukazalo sie okolo polnocy!
Sie porobilo!! Ci Niemcy to chyba wogole nie spia! Pisali, dzwonili az do drugiej w nocy!
Umowilam sie z jednym takim na odbior dzisiaj (niedziela) wieczorem.
Taaaaa...
Tylko trza te kolubryne z piwnicy wydostac :(
Ja bylam beztroska - jak ktos kupuje z samodzielnym odbiorem, to niech se wyciaga z piwnicy...
Najglowniejszy mial inny swiatopoglad (jak zwykle) i pol dnia myslal, myslal... i wymyslil:
Poczytalam sobie u iw-nowa dlugi post o remontowaniu mieszkania (TUTAJ klik) i od razu przypomnialy mi sie perypetie z wszelkimi naprawami w wykonaniu Najglowniejszego.
Najglowniejszy jest zlota raczka we wszyskich dziedzinach (no moze oprocz szycia paczworkow),
wlasciwie to wszystko naprawi (chyba, ze sie nie da), eksperymentuje non stop, ma wszelkie mozliwe zabawki (czytaj narzedzia i maszyny), wiec rozrywke mam zapewniona po wsze czasy!
Kiedys mieszkal w wynajetym mieszkaniu, zimnym jak cholera, nie dajacym sie dogrzac. Cale cieplo uciekalo przez nieizolowane mury, przez tzw mostki (?), wilgoc wchodzila nieproszona.
Wymyslil, ze jedna sciane zaizoluje sobie od wewnatrz, tak chytrze, zeby wlascicielka nie zauwazyla :)
Zdjal boazerie i zamurowal trzy czwarte sciany bloczkami, fachowo i rowno, po czym boazeria wrocila na swoje miejsce.
Ale.. rurki centralnego ogrzewania, ktore sie poprzednio miescily na grubosci boazerii, za nic nie chcialy sie zmiescic przed murkiem.
Wiec... doinstalowal pare rurek i kolanek i wszystko gralo!
Cieplo pozostawalo wewnatrz (przynajmniej wiecej, niz wczesniej).
Ale... przyszla wyprowadzka i trzeba bylo mieszkanie oddac w stanie pierwotnym.
Murek sie wiec wyburzylo, boazeria wrocila na swoje miejsce, ale zostaly te dodatkowe rurki i kolanka, ktore utworzyly "nowoczesna rzezbe" i ktorych Najglowniejszy nie mial ochoty znowu przerabiac.
Poniewaz wlascicielka zdecydowala sie jeszcze przed nasza wyprowadzka zmienic najstarsze kaloryfery, przyszedl zamowiony przez nia hydraulik i ogladal wszystkie grzejniki w mieszkaniu.
W kuchni stanal, patrzy, patrzy.... i pyta: panie, a co to za jakis pijany hydraulik zakladal te grzejniki??? Ja musialam wyjsc z kuchni, zeby nie parsknac przy nim smiechem, a Najglowniejszy z kamienna twarza mowi: panie, ja nic nie wiem, jak sie wprowadzilem, to tak juz bylo, tez sie dziwilem....
Kurtyna! Oklaski!
Ile czasu szyje sie patchwork? Noooo... roznie :)
Na przyklad ten:
szylam siedem lat!
Poczatki szycia uwiecznilam na szczescie na blogu (tutaj klik), wiec moglam sprawdzic.
Czyli od....marca 2010!!!
Oczywiscie nie szylam caly czas, po uszyciu topu, czyli kolorowej gory poszedl sobie na odsiadke do szafy. Przelezal jeszcze pare lat w szafie w Polsce, przeprowadzil sie ze mna w stanie nie zmienionym do Niemiec, i dopiero teraz, na fali szalu szyciowego, dostapil zaszczytu dokonczenia :)
Pierwszy raz pikowalam maszyna taka wielka powierzchnie (1,60x2,00m).
Do pikowania wymyslilam sobie prosty wzorek, ktory "ulepszylam" tak, ze jak szylam, to pot mi z czola plynal.
Jak jesien, to i zwierzatka szykuja sie do zimy i gromadza zapasy.
Pajak zlapal w swoja siec duza muche i chyba ose, i opakowal je pajeczyna.
Dwie (moze jeszcze zyjace) ofiary wisza na pajeczynie, czekajac az je potwor pozre :(
Te pierwsza ofiare chyba wlasnie napoczal......
Jakas pluskwa mianowala sie straznikiem zamka i tak sobie siedzi i czeka nie wiem na co....
A takie motylki przyfrunely do mnie z Jarmarku Dominikanskiego - laaaadne :)