1 wrz 2014

Mam braciszka :)

W Walentynki się "zainfekowałam",a trzy dni temu przywiozłam go do domu.
Jest nowiutki, śliczny, wszystkorobiący, aż się go troszkę boje!

W sklepie-warsztacie siadłam już po raz drugi z bardzo miłą panią, zadałam trylion pytań, uzyskałam dwa tryliony odpowiedzi, no i sama spróbowałam, czy TA maszyna jest taka fajna.
Żeby mi nikt "nie ściemniał", że oczywiście robi to, oczywiście szyje tamto, zabrałam ze sobą obcięty koniec nogawki grubych jeansów i cieniutką zasłonkę.
Przeszyła obie próbki bez zająknięcia.
Poczytałam sobie instrukcję, dostałam ekstra stolik przedłużający i stopkę do pikowania, zapłaciłam horrendalną cenę i wsadziłam braciszka do samochodu.
W domu, z pewną taką nieśmiałością :),  zasiadłam do samodzielnych prób szycia, przyznam się, że ręce mi się troszkę trzęsły, jak ja (go) uruchamiałam.
Potem po raz dziesiąty przestudiowałam instrukcję, zmieniłam iglę, zmieniłam nici górne i szpuleczkę dolną i wypróbowałam kilka ściegów ozdobnych:


Dzisiaj uszyłam już kilka bardzo przydatnych rzeczy, ale o tym potem.

Maszyna robi cudowne dla mnie czynności:
- nawleka igłę
- obcina nici po szyciu
- podnosi i opuszcza igłę na jeden klik guziczka
- szyje też bez użycia pedała
- ma hebel kolanowy do podnoszenia stopki (cudne przy pikowaniu)
- piszczy, jak ja chcę coś głupiego zrobić! :)
- szyje piękne dziurki na guziki
Na razie tyle, bo jeszcze wszystkiego nie spróbowałam.
Kupiłam Brothera dlatego, że przedstawiciel ma sklep i warsztat w naszej wsi, że jak mam jakieś pytanie, to wsiadam na rower i za pięć minut mam odpowiedź.
No i na spotkaniu patchworkowym żadna z dziewczyn nie miała do tego modelu zastrzeżeń.
Oby mi się (nam się) dobrze razem żyło (szyło) !!!

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...