12 mar 2018

Kwiatki, kwiatki, kwiatki...

Na wiosne powinno sie mnie zamknac w domu, albo zabronic chodzic do sklepow! Wszedzie sprzedaja kwiatki, cebulki, nasiona, obled!!!!
Tak kolorowo wyglada u mnie kazda wola powierzchnia (tylko ostatnio kupione):
 - ciemiernik, pierwszy raz kupilam, posadze od ulicy, zeby przez okno widziec w zimie, jak zakwitnie:
 - tulipanki z odrzutu, trzy razy przecenione, u mnie od razu odzyly i kwitna :)
 - kwiatki z bajki, niezapominajki, nie moglam sie oprzec....
 - nasionka roznej masci, bede wysiewac w szklarence na tarasie:
 - probna szklarenka (plastikowa), zeby sprobowac wyhodowac pomidory:
 - sadzeniaki kartoflaki, do wsadzenia w workach:
 - nowe narzedzia, zeby sie przyjemnie pracowalo :)
 - gotowe prymulki po 5 centow!
 i cebulki, klacza, i inne, kupowalam, jak mi sie obrazek spodobal, ciekawa jestem, co mi wyrosnie:














Tu cos nowego - komplet do posiania: czyli doniczka, ziemia i nasiona.
Rok temu posialam tak pomidory i nawet fajnie urosly :)
Salata i koperek:
 i dwa rodzaje ogorkow:
A w czwartek w Lidlu znowu beda mnie kusic roznokolorowe bylinki................

5 mar 2018

Jechalam do Polski, trafilam na Syberie :)

Wybieralam date wyjazdu do Polski starannie, wybralam termin na 1.marca, bo bedzie juz cieplo, wiosna, pojdziemy zobaczyc Baltyk, pospacerujemy, pojemy rybki w Tawernie....
taaaaa.... trafilam w dziesiatke!!! Tylko odwrotnie :(

Juz od paru dni zapowiadali syberyjska zime, nie chcialam uwierzyc, myslalam, ze jak pomysle zeby bylo cieplo, to bedzie, bo ja taka czarownica jestem... nic to nie dalo, mroz chwycil juz w dniu wyjazdu! Dobrze, ze dzien wczesniej nabylam zimowe buty (co prawda meskie, ale cieple!), a na wyprzedazy wylowilam dwie zimowe czapki po 1 €.

Do auta zaladowalam: dwie pierzyny, dwa koce, 10-litrowy plastikowy kanister z goraca woda jako kaloryfer, duzy termos z goracym sokiem jablkowym, tone kanapek, warzywek, owocow i mietowek :)

Tak to wygladalo:



Temperatura na dworze byla juz u nas minus 5 stopni.... jeszcze myslalam, ze gorzej nie bedzie...

Wyjechalismy o 14.00 i z malymi postojami przejechalismy 700 km, za Poznan.
O 24.00, na termometrze MINUS 16 stopni!!!! Decyzja: spimy, rano pojedziemy dalej.
Jakos zmiescilismy sie razem z tymi pierzynami na lozku, zaslonilam twarz szalikiem, zeby nosa nie odmrozic i przespalismy cztery godziny. (spalibysmy dluzej, ale ja musialam wiadomo gdzie, a jak wrocilam do auta, to Najglowiejszy stwierdzil, ze sie wyspal i pojedziemy dalej)

No to sniadanko, goraca kawa i... jazda!
Myslalam naiwna, ze to juz najgorsze zimno, i ze juz bedzie lepiej. Niestety, Co 100 km przyrastal nowy minus i kolo Bydgoszczy bylo 18 stopni MINUS!!!!!
Potem zaczelo sie ocieplac i Gdansk osiagnelismy z minus 15 stopniami, ale za to ze sniegiem :(
Wladza Gdanska sypala szczerze sola, auta przed nami chlapaly czarna mazia, a nasze spryskiwacze odmowily wspolpracy!!!! Horror!
Dobrze, ze to byly ostatnie kilometry i jakos dojechalismy do pensjonatu. Ufffff.

Oczywiscie po wjezdzie na polska autostrade pojawilo sie od razu stado Januszow: wyprzedzanie na trzeciego, ciezarowki jezdzace obok siebie, wyprzedzanie z gwizdem z prawej strony, trabienie z byle okazji....
A mowilam Najglowniejszemu: uwazaj, uwazaj, jestes w Polsce....  zapomnial, jak tu jest...

Potem bylo juz w porzadku, pensjonat w sercu Trojmiasta, przy kolejce miejskiej, przy tramwajach, Biedronka i Lidl w zasiegu 100 m.
Apartament mial minimum: dwa lozka, stolik i dwa krzesla, szafa, szafka, telewizor, kuchnia z lodowka i garnkami, lazienka z prysznicem, wszystko nowe, czyste, przyjazne.
Internet tez byl :) no i cena przystepna.
Polecam! Chetnym dam namiary :)

Pare zdjec z pensjonatu:




W poniedzialek zaczelam wizytowac urzedy i inne potrzebne mi miejsca.
W Urzedzie Stanu Cywilnego strzal w glowe, zeby mi przypomniec, ze przyjechalam do Polski - podaje zadane swiadectwo czysciutkie, w prezerwatywce, zlozone ladnie na czworo...

urzedniczka: "ale to swiadectwo pogniecione!"
Ja: "no bo mam mala torebke, to je poskladalam..."
urzedniczka: "ale to przeciez DOKUMENT!"
Ja: "a co przeszkadza , ze dwa razy zgiety?"
urzedniczka: ...potepiajace spojrzenie i przemilczenie....

Dalej bylo juz lepiej, poza kolejkami wszedzie, naturalnie, ale zalatwilam co musialam we wszystkich miejscach :)

Po tygodniu, w dzien wyjazdu nadal bylo minus 15 stopni, spryskiwacze nadal zamarzniete, ale musimy wracac!
Wygladalo to tak, ze co 1-2 kilometry zjezdzalismy na bok, zeby umyc szyby... i tak z 50 km...
Jak wyjechalismy poza zasniezone drogi, to skonczyl sie horror z chlapaniem, i nie musielismy tak czesto stawac i myc szyby.
Ale jazda byla malo komfortowa - bardzo duzy ruch, mnostwo ciezarowek (co one woza, do licha!!!?)
Spalismy tylko dwie godziny, za Berlinem, a potem male drzemki co 100 km.

No coz, wyjazd byl, jaki byl, ale poniewaz musielismy, to jakos przezylismy.

Wniosek: nie planujemy wyjazdow do Polski i nie wyjezdzamy juz nigdy zima! Jednak w swoim domu najlepiej :)

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...