13 lip 2014

Moja Germania - WM (Mistrzostwa Świata) - najpiękniejszy kibic :)

Moje malutkie miasteczko kibicuje oczywiście swoim, no bo jakby inaczej?
Dzisiaj, godzinę przed ostatecznym meczem, przejechałam się rowerkiem, żeby zobaczyć co się dzieje na uliczkach.
Totalne zaskoczenie - cisza, spokój, wszyscy w domach, na ulicach nie widać nikogo!
Jeden jedyny, pięknie ubrany kibic dzielnie stoi na rondzie z niemiecką flagą!




Tym kibicem jest sikorka :) stojąca na wrzecionie (symbol włókiennictwa, które było tutaj bardzo rozwinięte).


5 lip 2014

Moja Germania - stosunki miedzyludzkie

Bez podtekstów :) chodzi o sąsiedztwo i tak ogólnie!

Sąsiadów bezpośrednich (przez płoty) mamy trzech: małżeństwo w mniej więcej naszym wieku, emeryci,  drugie małżeństwo młodsze trochę od nas, pracujące, i sąsiad młodszy od nas, pracujący, lubiący hodować kaczki. Naprzeciwko młoda rodzina z trójką dzieci, obok jeszcze starsza, samotna pani, tytan pracowitości.

Sąsiedzi spokojni, pracowici, stresują mnie ciągle, bo mają wszystko na czas posprzątane, posadzone, skoszone, wyplewione i zagrabione!

Mieszkamy przy małej, wąskiej uliczce z uspokojonym ruchem, czasem przejedzie wolno jakieś auto, kilka rowerów, dzieci jeżdżą na deskorolkach, rysują kredą, sielanka :)
Ale.... (zawsze jest jakieś ale), jesteśmy niejako zobowiązani do utrzymywania czystości także na ulicy, czyli do połowy szerokości mamy zamiatać i w zimie odgarniać śnieg i posypywać solą.
Ogólnie przyjęte jest, że te porządki mają być zrobione w piątek, żeby spacerowicze sobotnio-niedzielni nie przewracali się na śmieciach :)
Oczywiście my nigdy nie nadążamy! Co prawda sprzątać to tak za bardzo nie ma czego, ale sąsiedzi grzecznie co piątek z miotłami latają. Na szczęście nie posuwają się do szorowania kostki brukowej, bo tego to bym nie przeżyła.

Nikt nie jest wścibski, oczywiście wszyscy są ciekawi, kim my jesteśmy, ale jakichś szczegółowych przesłuchań nie było. Ot, takie ploty przez płoty.
Ja miałam (i mam) do nich więcej pytań. No bo wiadomo, w nowym miejscu nowe zwyczaje, nowe prawa, nowe obowiązki, a kto pomoże lepiej, niż sąsiad?

Ogólnie mówię, że mieszkamy na wsi, no bo zaraz obok pola, łąki, pasą się krowy, konie, ale jest to raczej miasteczko, 8 tys. mieszkańców, z pełną infrastrukturą - cztery supermarkety, dwa kościoły, dwie szkoły, straż pożarna, urząd gminy, biblioteka, stadion sportowy, kryty basen, dużo różnych małych sklepów, mały zakład mięsny, rynek co czwartek, jarmark dwa razy w roku, kilka pizzerii, kawiarnie, trzy zakłady fryzjerskie, stacja benzynowa, dwa warsztaty samochodowe, zakłady usługowe, market budowlany, kilka firm produkcyjnych, dworzec kolejowy, dwa banki, poczta, dwie apteki, lekarze, dentyści i fizjoterapeuci - dużo tego!

Specjalnie tak wszystko wypisałam, żeby sobie samej też uprzytomnić, ile tego tu jest!
Oprócz tego różne związki, grupy, stowarzyszenia, i wszystko prężnie działa.

A tu, na drzewku majowym, godla rzemieslnikow z miasteczka:

A w ogrodzie ciągłe zmiany

Rozbuchała się moja przyroda, wszystko rośnie jak na drożdżach, zielono, kolorowo, pachnąco...
Po lewej stronie ogrodu mam żywopłot z tui, szacując na oko ma ze trzy metry wysokości.
Na jego tle wiosną szalały rododendrony, a teraz szaleją hortensje, clematis, za chwilę gladiole.
Złożyłam zdjęcie z dwóch osobnych, niefachowo, co widać:
Hortensje mają w tym roku tendencję do zmiany kolorów, byc może z powodu wielkiej dawki słońca.
Bordowa ma zapędy na lekki fiolet:
Fioletowa "wpada" w niebieski:
Różowa lekko miejscami niebieścieje:
Niebieska natomiast ma inklinacje do fioletu i brudnego różu:

Na tle tui pnie się clematis, wcześniej kwitł różowy, teraz ciemnofioletowy:
W kącie kwitnie budleja (magnes na motyle) i pachnie, pachnie, pachnie!!!


Druga ściana ogrodu na razie czeka na ostateczną decyzję, co tam postawimy (albo nie), a na razie wzdłuż płotu z sąsiadami wysiałam słoneczniki, od płotu giganty, a od przodu ozdobne.
Troszkę za gęsto? Przynajmniej będzie kolorowo!

Biała owca sie przędzie, a beżowa stoi w kolejce :)

Troszkę pogoniłam z przędzeniem białej wełny, jestem już na finiszu!
Za dwa, trzy dni moteczki zostaną wyprane, zwinięte i zważone.
Sama jestem ciekawa ile gramów mi wyjdzie?
Koszyczek pełen szczęścia :)
Przędzie się, skręca potrójnie (navajo) i nawija na motowidło:

Jak już wcześniej tu pisałam, zakupiłam runo ze strzyży z owcy Coburger Fuchsschaf:
Dostałam je wstępnie wyprane i posortowane, więc MUSIAŁAM uprząść próbkę :)
Przędłam prosto z worka, wełenka się lepiła (czego nie lubię), ale przez to przędła się rewelacyjnie cienko!
Zwinęłam podwójnie:
i na druty nr 2:
No cóż, widać że przesadziłam z cienizną, więc jak już będę ją prząść, to zwinę jednak potrójnie.

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...