29 kwi 2017

Diana - grzechy i grzeszki

Zajmowala nam nasze miejsca "telewizyjne":
 Nie dala sie wyrzucic, o nie! W uzyciu szly zemby bez ostrzezenia, na szczescie tylko straszyla, ale zawsze...

Na wersale nie wpuszczala postronnych, nie mozna bylo nawet w kaciku przycupnac :(

Jedynym sposobem na zdobycie miejsca siedzacego bylo otworzenie drzwi lodowki w kuchni i zaszeleszczenie jakims papierkiem - blyskawice byly wolniejsze od niej!

Kradla z blatow, ze stolow wszystko, co uznala za jadalne, oczywiscie miesko i kielbaske na poczatku!
Nie gardzila ciastem, a nawet jak nic innego nie bylo, to chlebek z maselkiem tez byl dobry.
Zjawiala sie jak duch, jak tylko cos sie w kuchni robilo - nagle mialo sie pod pacha zimny, ciekawski nos :)
Mam do tej pory odruch sprawdzania, czy psa kolo mnie nie ma jak kroje mieso!!!

Przyszla do mnie kiedys na kawe kolezanka, robila zakupy i chciala chwilke odpoczac.
Torbe z zakupami postawila na blacie w kuchni, kawe pilysmy w ogrodzie. Po kawie pojechala do domu.
Za godzine telefon: "Zamorduje twojego psa!!! Zezarla mi kilo szynki!!!"
"Jak to zezarla? Gdzie jom mialas?"
"W zapietej na zamek torbie, ale byla mala dziurka!"
"Przez dziurke wyciagnela? Zwariowalas?"
"Nie zwariowalam, papier od szynki zostal!"
Jakos nie moglam uwierzyc, ale musialam.... bo za dwa dni psica wyrz... (zwymiotowala) sznurkowa otoczke......

Pojechalam z psem i z kolezanka na Wielkanoc w gory, do schroniska.
Aprowizacje wzielysmy cala ze soba, bo na gorze gory nic sie nie kupi.
Poszlysmy na wycieczke bez psa, wracamy, a nasza aprowizacja w ilosci kilograma kielbasy zniknela w brzuchu psa, ktory zostal w pokoju!!!
Dwie nedzne kielbaski lezaly jeszcze na podlodze, bo widocznie bylo dla niej za duzo i nie dala rady spozyc :)
Sniadanie wielkanocne bylo baaaardzo skromne....

Delikatne wyciaganie ciasteczek z raczki dzieciom bylo na porzadku dziennym, robila to naprawde bardzo delikatnie :)

Nic dodac, nic ujac - Diana Zlodziejka!

28 kwi 2017

Diana - wychowanie

Psica byla nieusluchana, rozpuszczona i.... szybka!
Wszelkie wysilki skierowane na okielznanie jej szybko konczyly sie niepowodzeniem :(
Mieszkalismy w miescie, a wiec spacery na smyczy, bieganie z nia na smyczy, spacery po polach i lasach na smyczy!

Puszczenie jej luzem chocby na chwile konczylo sie nasza porazka, wolaniem, blaganiem, proba przekupstwa, a w wiekszosci przypadkow szukaniem psicy w zasiegu kilometra (lub wiecej).

Moja kolezanka, "winna" pojawienia sie Diany w naszym zyciu zapisala sie ze swoim psem na nauki do psiej szkoly.
Mnie tez zapisala (to znaczy psice ze mna).
Psica miala okolo roku, robila co chciala, wiec poswiecilam sie, zaplacilam i zaczelysmy nauke.
Duzo opowiadac nie bede, psica byla w miare zdolna, sluchala polecen (albo i nie), czas plynal...
Lekcje odbywaly sie na duzej lace, odgrodzonej rowami melioracyjnymi, poza miastem - wszystko bezpieczne.
Jezdzilysmy wtedy maluchem bez prawego przedniego siedzenia, zeby sie dwa duze psy i my dwie zmiescily :)
(Ta uwaga to tak dla porzadku)

To byla chyba przedostatnia lekcja i psy mialy sie wykazac nabytymi umiejetnosciami.
Warowanie obok polozonej smyczy, przychodzenie do pana lub panci na wolanie lub gest, chodzenie przy nodze.
Diana byla dopiero chyba piata z kolei - znudzila sie - i pokazala co potrafi:
bez polecenia wstala, popatrzyla z pogarda na inne psy i ich wlascicieli, trenera nie zaszczycila spojrzeniem i....... pooooooooooszla!!
Ale jak! Predkosc strzaly to malo, dwumetrowe rowy z woda to maly pikus, smigala gora bez zastanowienia!
W pare chwil byla tylko poruszajacym sie punktem na horyzoncie!
Ja stalam i nie bardzo wiedzialam, co robic, kolezanka wystraszona, inni ludzie nie zdazyli nawet zauwazyc, co sie stalo :)
No coz, stalam i czekalam....
cos sie zaczelo przyblizac z predkoscia ponaddzwiekowa....
wraca....
wytracila predkosc i zmeczona polozyla sie w blocku w rowie - no bo jej bylo goraco!
Wzielam smycz, zapielam i wyciagam ja z blocka....
nie daje sie.....
robie krok dalej.....
wpadam w bloto po kolana!!!
Wszystko mi juz jedno, biore psice na rece i wychodzimy na trawe - widok chyba byl przedni, bo sie cala grupa poplakala ze smiechu!!
A mysmy musialy jeszcze w takim stanie wsiasc do malucha i dojechac do domu...

Szkoda, ze Panstwo tego nie widzieli :)
Szkoda, ze nikt nie robil zdjec!

Na tym skonczyly sie moje ambitne plany wyszkolenia afgana :)

EDYCJA 29.04:

Odpowiadam tu na komentarze, zeby zachowac calosc o wychowaniu w jednym poscie :)

Pantera:
>>> "Pewnie najlepiej sprawdza sie wyprowadzany na smyczy obok jadacego samochodu, wtedy wybiega sie do woli i do wypeku, a nie przestaje byc na smyczy. :)))"

Przerobilam to pewnego dnia, gdy w pieknym stylu pofrunela za przejezdzajaca ciezarowka! Nie probowala jej wyprzedzac, ani zatrzymac, biegla rownym krokiem z tylu i zwalniala, gdy ciezarowka zwalniala :)
Na szczescie znudzilo jej sie po jakims czasie i skrecila na skwerek (na prawa strone, ufff) i pogonila tam jakiegos kota! Opowiadali mi to ludzie, jak juz zdszana dobieglam do celu... Nie wiem, czy potrafilaby wrocic?
Mialam z nia treningi, oj mialam :)

Grazyna:
>>> "Tylko poddac sie, nic wiecej.."

Oczywistym jest, ze sie poddalam :)

anabell:
>>> "To są wszak psy do wyścigów. Są prześliczne, ale chyba rozumek mają nie za bardzo."

Nie dalabym rady wytresowac jej do wyscigow, aczkolwiek takie odbywaly sie w moim miescie :)
Rozumek???? To sa piesy, ktore maja "inny"rozumek :) :) :)

A afgany pieknie wychowane tez znalam, niestety moja do nich nie nalezala :)

FrauB:

>>> "Kurde, od dziecka byłam chora na charta afgańskiego!"

No to sie ciesz, ze nie bylo ci dane, bo moglby byc jak moj :)

25 kwi 2017

Diana - najnieusluchanszy pies

Wystawa Psow Rasowych okolo 1986 roku...
kolezanka mnie wyciagnela, ona byla i jest szalona psiara....
moje 12-letnie dziecko poszlo ze mna...
obejrzalysmy wszystko, co bylo do obejrzenia, wychodzimy juz, a tu przy bramie jakas pani sprzedaje szczeniaka....
fajny szczeniak, podobno ma z tego wyrosnac chart afganski...
i sie zaczelo: mama kup, no mama kup, ja bede wyprowadzac, ja bede juz zawsze grzeczna, ja bede zawsze lekcje odrabiac......
tego "ja bede" byla cala litania.... bylo klekanie i lanie slozow...
Ja: nie kupie psa, nie chce psa, bede miala tylko klopoty.
Dziecina: ale mama kup!!!
Ja: NIE!
Dziecina: ale dlaczego????
Ja: bo nie wzielam forsy!
Kolezanka: TO JA CI POZYCZE!

I pozyczyla... do domu wrocilysmy z czyms takim:
Slodziutkie poldiable zawojowalo cala rodzine, ktora to rodzina pozwalala slodziakowi na wszystko!
Na deptanie kwiatkow, na sikanie na kwiatki, na wyleganie sie na kwiatkach:

Zeby swedzialy, wiec szatkowala wszystko, co w pysk wpadlo:

Jakis taki dziwolag z tego wyrastal, dlugie lapy, cienki, zakrecony ogonek:



Nie mielismy mozliwosci wygodnego siedzenia w salonie, meble nalezaly do PSA,
jeden fotel:
drugi fotel:
wersalka tez, a jakze:
W drodze laski psina dzielila sie czasami meblem z ktoryms czlowiekiem:

czasem zadala (rzondala) luksusow:

czlowiek spelnial jej zyczenia, no bo co mial zrobic???

CDN.......



24 kwi 2017

Liczenie strat

Czekalam pare dni, zeby oszacowac, co mi przymrozek zniszczyl.
Jeszcze sie ludzilam, ze co tam, jedna noc z temperatura okolo zera....
Niestety, przeleciala zimna wredota i pomrozila:
wszystkie hortensje (11 krzakow!):


a tydzien temu byly takie ladne:
 brzoskwinia i morela stracily wszystkie zawiazki:

josta (krzyzowka czarnej porzeczki z agrestem). nie wiem, czy owoce na niej dojrzeja - wygladaja podejrzanie:
przymrozilo troszke hosty:
i aksamitki (moze jeszcze od dolnej czesci lodygi sie puszcza?)... poczekam troche:
kiwi (aktinidia) o dziwo przetrwalo, jedna galazka z paczkami przemarzla:
ale reszta pakow wyglada na zywe:
Najwiekszy bol - magnolia! 
W tym roku ladnie juz kwitla (ma 3,5 roku!) ale przymrozek uszkodzil jej liscie i zawiazki kwiatow przyszlorocznych :(
Odrodzi sie, bo padly tylko pierwsze liscie, pewnie sie jeszcze pusci, ale pakow kwiatowych pewnie w tym roku nie wytworzy :(
Oto ta nieszczesnica:
Bez szkod wyszly jablonki i truskawki, ktore zabezpieczylam flizelina:

Nie przykrywalam wszystkiego, bo nie mialam tyle flizeliny, a o magnolii po prostu zapomnialam - rosnie po drugiej stronie domu.... moja wina :(

O hortensje sie nie boje, odrosna, ale w tym roku nie beda takie piekne jak w poprzednich:


Obserwowalam dzisiaj jablonke, rozwija piekne kwiaty, bylo cieplo, slonecznie i...... przyleciala JEDNA! pszczolka :(
Czyli tez je trafilo..... smutno.....


16 kwi 2017

Migawki z ogrodka

Swieta swietami, jakos tam leca, pogoda mokra, co tu robic?
Zdjecia w ogrodku robic!!!

Na poczatek hodowla rozsady nasturcji:

"Doniczki" na roslinki wyprodukowalam z gazet, wg instrukcji znalezionej na pinterescie. Jakby ktos chcial, to mozna znalezc TU.

Poniewaz chce miec nasturcje mozliwie wczesnie gotowe do wysadzenia, to wsialam je tez wczesnie.
Maja rosnac pod jablonkami i porzeczkami i sciagac na siebie mszyce.
Moze dzieki temu mszyce nie wejda na drzewka i krzewy. Zobaczymy...

Bratki wsadzalam "w com ta miala": Tutaj w nieuzywany koszyk rowerowy.
Mam jeszcze inne pomysly na pozniej :)

 Paroletnia jablonka przesadzana jesienia pieknie sie przyjela i zakwitla.
Ale jak zakwitla!
Mala (karlowata) jablonka przesadzona trzy tygodnie temu przyjela sie i tez kwitnie:
Krzak lawendy, ktory rosl w miejscu nie akceptowanym przeze mnie zostal przesadzony pod plot, a przed nim wsadzilam male krzaczki wykopane z grzadki przed domem, bo tam im sie nie podobalo.
Moze tu sie spodoba?
A tu zawiazujace sie owocki na brzoskwini, ktora przestraszyla sie, ze ja zetne, i pieknie kwitla :)
I rownie wystraszona morela, na ktorej juz wyraznie owocki widac:

Te wysokie chabazie to tez galezie moreli, ktore "poszly w dluga"
Jak sie powiekszy zdjecie to widac ile owockow chce wyprodukowac!

Nie mam wielkiej nadziei na olbrzymie plony z tych dwoch drzewek, bo to jeszcze po drodze zimni ogrodnicy i zimna Zoska, a i teraz nocne temperatury niebezpiecznie spadaja do paru stopni powyzej zera.
Ale popatrzec i pomarzyc milo :)

Sliwa renkloda slabo kwitla, tylko kilka kwiatkow... szkoda :(

No i moje "pole truskawkowe" :)  (wysypalam skorupkami z jajek - podobno slimaki tego nie lubia??)

14 kwi 2017

No to odpoczelam

Odpoczelam w ten piatek, tylko odwrotnie!
Caly tydzien mielismy wnuka na przechowaniu.
Dobre dziecko (11 lat), ja roboty przy nim nie mialam, musialam nakarmic i napoic, ewentualnie na pytania odpowiadac, ale na siedzaco :)
Dziadek mial gorzej, bo jest dla wnuka alfa i omega i caly czas siedzieli w warsztacie.
No i dobrze!
Tylko przepadly nam mile drzemki w ciagu dnia, bo chlopak mial sily niespozyte :)
Mial go ojciec odebrac w wielki piatek wieczorem... fajnie, pomyslalam, nie musze nic szykowac do jedzenia, wieczor, to wieczor, i kupilam ciasto (mrozone oczywiscie, z Lidla oczywiscie).
A dla nas minimum zaopatrzenia, bo ja sie odchudzam, a Najglowniejszy zadnych odchylow jedzeniowych nie potrzebuje.
Tak dobrze zarlo i.... zdechlo!
Synowa zadzwonila w czwartem wieczorkiem, ze przyjada cala rodzinka w piatek w poludnie! Zazgrzytylam zebami i zrobilam remanent:
pol kilo mielonego - za malo!
pol kilo gulaszowego - za malo!
dwie kurze nogi - za malo!
Nosz kurza noga!!!
Dwoch duuuuzych chlopow, dwoch nieletnich z duzym apetytem i dwie kobiety, ktore tez cos tam wsuna :)
Wymodzilam: gulasz, falszywego zajaca (no bo wielkanoc) i zupe jarzynowa na dwoch kurzych nogach.
Myslalam, ze mi nogi w kuchni odpadna :(
Przyjechali, ja stawiam obiad na stol, a synowa mowi, ze ziec dzisiaj posci!
Troszke mna wstrzasnelo, ale stwierdzilam, ze nic innego nie ma, bedzie jadl ziemniaki i salatke!
A wnuki jak na zlosc, tez jesc nie bardzo chcieli, wiec: zostal mi caly gulasz, wieksza czesc zajaca i polowa zupy! Nie martwiac sie zbytnio, zamrozilam nadwyzki, bede miala pare dni wolnego od gotowania :)
I tak to zaczelam swieta :)

WESOLEGO SWIETOWANIA WSZYSTKIM ZYCZE!!!

A tak sie dzieci bawily:



5 kwi 2017

Probna poduszka

Tak sie wlasnorecznie wrobilam w pewna duuuza robote i.... nie zaluje :)
Ale od poczatku:
Moj chor jak kazdy, ma cztery glosy. W kazdym po +/- 20 chorzystek, razem +/- 50 kobiet.
Chor ma "obowiazek" zapewnic swoim chorzystkom w ciagu roku roznorodne atrakcje, czyli:

*Wycieczka piesza majowa ubarwiona spiewaniem, grami i zabawami, zakonczona grillem,
*Wycieczka rowerowa z partnerami, jak wyzej, zakonczona grillem,
*Spotkanie adwentowe z prezentami dla wszystkich chorzystek.

Za kazdy rok odpowiada kolejno inny glos.
Fundusze na organizacje imprezek sa, ale niezbyt duze, liczy sie wlasna inwencja.

My, czyli alty, mamy te obowiazki spelnic w przyszlym roku.
Duzo czasu, ale...
Jezeli chodzi o wycieczki, ja sie nie wtracam, inne "siostry spiewajace" sa bardziej kompetentne.
Ja sie zglosilam do uszycia dla calego choru, jako prezenty adwentowe, poduszek do siedzenia (bo mamy twarde krzeselka :)
Poniewaz moje zasoby szmatek do szycia patchworkow maja objetosc trzech szaf dwudrzwiowych, to taka ilosc poduszek troche te objetosc przetrzebi!
Zaproponowalam prace zespolowa, czyli dwie osoby dobieraja szmatki kolorystycznie, dwie kroja wedlug szablonow, przygotowanych przeze mnie, a ja szyje.
Oczywiscie na mnie przypada najwiecej roboty, ale cel uswieca srodki! Czyli "zejdze" mi troche szmatek z szaf!
Wzory musze przygotowac do jesieni, bo wtedy zaczniemy te zabawe w szycie.
Na spotkanie organizacyjne przygotowalam najprostszy wzor - kwadraciki (10x10cm, po zszyciu 40x40cm, czyli typowe wymiary jaska). Moze ktos bedzie chcal jako jaska uzywac?
Zszylam, podlozylam ocieplinke i przepikowalam obok szwow. Takie cos wyszlo:

Tyly beda jednobarwne, z zatrzaskami, albo guzikami.
Poduszka sie spodobala :)
Musze teraz przygotowac szablony do innych wzorow - prostokaty, paski, trojkaty itd.
bedzie szycie, bedzie wesolo!

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...