22 sie 2014

Domek pod tęczami

Dzisiaj wieczorem na niebie nad naszym domem pojawiła się tęcza - po deszczu wyszło słońce i tak sobie zaświeciła.
Ale żeby było ciekawiej, to to były dwie tęcze!
Od dzisiaj będę mój domek nazywać: "Domek pod tęczami" :)
Poniżej dowód, że to prawda:



 Złączyłam te trzy zdjęcia razem, żeby było widać jaka jest piękna, olbrzymia, kolorowa!


Tu trochę przerysowałam kolory, ale ta tęcza po prostu płonęła na niebie!


17 sie 2014

Prząśniczki na wybiegu

Zawsze w pierwszą środę każdego miesiąca w miejscowości Rheine-Hauenhorst, w domu ludowym, odbywa się spotkanie członków Heimatverein (Stowarzyszenie ojczyste?ojczyźniane?
- nie wiem, jak przetłumaczyć). Zawsze jest coś ciekawego do obejrzenia lub do zjedzenia :)
Do obejrzenia (i kupienia) są na przykład ozdoby, ręczne hafty, drobna galanteria, a do jedzenia wspaniały chleb z pieca, i torty pieczone i sprzedawane przez członkinie stowarzyszenia.
Do tego oczywiście kawa i dobre towarzystwo.
My wylądowałyśmy tym razem na dworze, razem z naszymi kołowrotkami.
Pogoda była tak piękna, że grzechem byłoby siedzenie w sali!
No i gazeta codzienna "zdjęła nas" podczas przędzenia. Jak ktoś nie wie, to jestem pierwsza z prawej :)



Moja Germania - spotkania towarzyskie - polski żurek

Już się przekonałam, że nie taki diabeł straszny.... Niemcy też nie :)
Mieszkam tu rok, a już mam małą grupkę dobrych znajomych.

Na początku nieufnie, delikatnie, a teraz już odwiedzamy się często, wystarczy telefon w stylu: "jesteś w domu?" i wpadamy na kawę, albo z książką, albo....

No właśnie, "albo":
Poza moją opisaną już i zaprzyjaźnioną grupą prządek, znalazłam też grupę kobiet, niedaleko mnie, szyjącą patchworki. Ogłosiły publicznie termin spotkania (za tydzień), więc się zgłosiłam, że ja też chcę! :)
Zaproszenie dostałam natychmiast, ale z jednym warunkiem: mam przywieźć coś do jedzenia, i to coś musi być polskie!
No i zaczęłam główkować, zrobiłam z mężem burzę mózgów, i wyszło nam, że ma to być żurek z jajkiem i kiełbasą oraz oscypek jako zakąska do czegoś procentowego.
Taaaa.... żurek ok, mąkę żurkową tutaj kupuję, bardzo porządną, kiszę sama, jajka są zawsze świeże, nawet w Lidlu :), ale kiełbasa??? Normalnie kupuję do żurku tutejszą krakowską, która tak się ma do krakowskiej polskiej jak pięść do nosa! Sklepu polskiego blisko mnie nie ma, wysyłkowo raz zamówiłam i to nie było to, co ja znam z Polski, no po prostu masakra!
Poza tym nie wiedziałam, czy jak to podam Niemkom, to mi do garnka nie wyplują (no przesadzam, wiem). Zaryzykowałam, ugotowałam garnek zalewajki i zaprosiłam znajomą parę Niemców jako "króliki doświadczalne". Wcześniej oczywiście zapytałam, czy przypadkiem czegoś takiego wcześniej nie jedli.
Nie jedli.
Nalałam zupę do miseczek....
troszeczkę....
poprosili o dokładkę...
zjedli...
pochwalili!!!! Kamień mi spadł z serca :)
A polską, dobrą kiełbasę kupię podobno w sklepie... rosyjskim! Jest taki niedaleko, Niemcy mi podpowiedzieli. Jutro tam pojadę i zdegustuję :)

Został mi jeszcze do zdobycia oscypek. Ale tu poszło dużo łatwiej, nieoceniona koleżanka obiecała że kupi i wyśle, i jak powiedziała, tak zrobiła! Czekam na paczkę, ale spokojnie, mam do soboty jeszcze parę dni.

Ciekawa jestem, jak wypadnę na spotkaniu.
Wezmę kilka moich patchworków, no i pochwalę się też moim przędzeniem, ponieważ okazało się, że wśród nich są też takie zwariowane, jak ja :)

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...