Lipiec sie konczy, a ja....
Nie marudze ze upal, bo nie powinnam narzekac - nie musze juz chodzic do pracy, moge caly dzien przespac a w nocy rozrabiac (no na przyklad czytac :)
W domu da sie zyc, jak za cieplo to wlaczam wentylator, dookola domu zielono, duzo cienia, za wszystkimi oknami zielone drzewa i krzaki, oczy odpoczywaja...
Wiadomo susza, czyli malo co chce rosnac, trawa wysycha, zboze marne, kartofle nie rosna, wszyscy to wiedza. Tylko jak do tej wiadomosci pan w radio podal bardzo obrazowy wskaznik - ze susza siega do DWOCH METROW w glab ziemi - to mi sie sucho w gebie zrobilo :(
Przy takiej glebokosci wyschna nawet kilkuletnie drzewa, nie tylko te zasadzone w zeszlym roku, no i krzaki (obojetnie czy dzikie, czy szlachetne) szlag zaraz tez trafi, bo korzenie az tak dlugie nie sa, a poza tym prawdziwa woda jest jeszcze nizej!
I z ta wizja w oczach wstalam rano, wlaczylam pompe do wody ze studni i podlalam drzewo na ulicy, ktore ma dopiero jakies osiem lat. Drzewo juz ocienia troche nasz dom, a za pare lat powinno wyrosnac na tyle, zeby tez juz dach ocienic. Jezeli urosnie.... a jezeli zaczna nam wysychac studnie???
Naprawde to dobrze, ze juz jestem taka stara!
Po domu raczej sie snuje, niz chodze, mrozone pierogi i pyzy sa stalym daniem obiadowym, bo wymagaja tylko kilkuminutowego gotowania :)))
Moje szycie tez sie wlecze, bo pracownia na pietrze, pod skosnym dachem, ktory to dach jest minimalnie tylko izolowany (tak na odczep sie).
W pracowni jest jak w dobrze nagrzanym piekarniku :(
(a z wentylatorem, to jak w piekarniku z termoobiegiem...)
A stawianie wentylatora przy maszynie do szycia skutkuje fruwaniem materialow i strzepkow, mozna sie pylicy nabawic :)))
Ale cos tam uszylam, nastepne czesci do mojego gallo-romanskiego kafla:
kilka czerwonych serduszek - ma ich byc osiem, a pomiedzy czerwonymi (jak uszyje) beda zolte serduszka:
I na pewno nie chce jechac na zaden urlop! Bo gdzie mi bedzie tak dobrze jak w domu?
Na pamiatke wstawiam zdjecie termometru:
To nie byla najwyzsza temperatura, dwa dni wczesnej bylo 39,6 stopni C, ale nie sfotografowalam :(
A w domu bylo 29 stopni.....
Naszymi najwiekszymi przyjacielami sa.... wentylatory!
I tak w kolo Macieju caly lipiec....
A ja jestem zaprogramowana na 21 stopni dookola mnie, wiec nic dziwnego, ze tylko leze i ziajam.....
Robie porzadek z moim sprzetem elektronicznym, bo pierwszy moj szajsfon dogorywa, wiec kupilam nowy (nie mam abonamentow, nie dostaje "za darmo").
Nowy kupilam w Aldi, bo sprzety firmy Medion sprawuja sie wg nas najlepiej. Akumulatorki pracuja kilka lat - sprawdzilismy to juz na laptopach i tabletach.
Mam dwie karty SIM (polska i niemiecka), i pojemna karte do zdjec. Smartfon jest plaski i lekki i robi dobre zdjecia, czyli mam trzy w jednym :)))
Porownalam identyczne zdjecia robione tym smartfonem i aparatem, i roznica w jakosci jest niewielka. Moze wreszcie bede robic zdjecia "na wyjsciu", bo telefon z zasady zawsze biore, a aparatu ciagle zapominalam!
No i odpada wysysane tych zdjec z aparatu.
Pobawilam sie programem do przerabiania zdjec i wyszlo mi cos takiego (oryginal, kredki, olowek):
A w ogrodku:
- lataja nieliczne pszczoly i trzmiele (tu na jezowce):
- pomimo lanow lawendy i krzakow motylowca (budleja) widuje czasem jednego bielinka, a poza tym.... pustka :(
- nie wiedzialam co wsadzam do doniczki, okazalo sie byc topinamburem:
- 6 krzakow pomidorow, ktore przetrwaly zimna, mokra wiosne, ma piekne owoce. Przezyly tylko stare odmiany, ktore posadzilam w koncu maja:
Oczywiscie nie ma nic za darmo, wiec biegam dwa rzy dziennie z woda, nawoze, podwiazuje,
moze cos z tego zjemy?
Czekam na zmiane pogody, ale nie za gwaltowna, prosze! :))
"Gdy tylko człowiek staje się w czymś mistrzem, winien zostać uczniem w czymś innym" (Gerhard Hauptmann)
28 lip 2019
24 cze 2019
Walka z niewidzialnym
Przegrywam na calej linii frontu!
Moja kleske najlepiej opisuje nieznany mi autor, ktory pisze tak:
"Komar, owad pospolity,
rodzaj zenski, jadowity,
male takie, niepozorne,
na trucizny to odporne.
Kiedy tylko mrok zapada
poprzez okno lajza wpada
i gdy swiatla gasna w sali
slychac mende juz z oddali.
Bzyka franca cala noc,
nie pomoze nawet koc.
A gdy rano z lozka wstajesz
to nerwicy wnet dostajesz!
Swedzi noga, swedzi reka,
a ta lajza nie wymieka,
taki maly a ma moc!
i tak, k.... JEST CO NOC!!!"



ALE:
Nie zabijaj komara! W nim plynie twoja krew!!! :)))))))))))))))
A na powaznie, to komary sa nam niestety potrzebne, obejrzyjcie ten filmik: "Bez komarow"
___________________________________________
A co nowego?
Normalka... temperatura rosnie i rosnie.... czuje sie jak w Afryce (Polnocnej, bo w Poludniowej zima).
W poludnie 32 stopnie.... wieczorkiem ma byc 35....
Nie wychodze z domu, mam jeszcze mily chlodek :)
Nadrabiam czytelnictwo i przegladam stare zdjecia:
W miedzyczasie prowadza walki zapasnicze:
Jezeli juz przy zwierzatkach jestesmy, to koniecznie zajrzyjcie na bloga Mary czary,
jest tam cudny malunek trzmiela i piekna bajka o nim:
..."Trzmiel
To taka wielka pszczoła
Co w miękkie odziała się futro..."
Ach i och!!!!!!! :)

Moja kleske najlepiej opisuje nieznany mi autor, ktory pisze tak:
"Komar, owad pospolity,
rodzaj zenski, jadowity,
male takie, niepozorne,
na trucizny to odporne.
Kiedy tylko mrok zapada
poprzez okno lajza wpada
i gdy swiatla gasna w sali
slychac mende juz z oddali.
Bzyka franca cala noc,
nie pomoze nawet koc.
A gdy rano z lozka wstajesz
to nerwicy wnet dostajesz!
Swedzi noga, swedzi reka,
a ta lajza nie wymieka,
taki maly a ma moc!
i tak, k.... JEST CO NOC!!!"



ALE:
Nie zabijaj komara! W nim plynie twoja krew!!! :)))))))))))))))
A na powaznie, to komary sa nam niestety potrzebne, obejrzyjcie ten filmik: "Bez komarow"
___________________________________________
A co nowego?
Normalka... temperatura rosnie i rosnie.... czuje sie jak w Afryce (Polnocnej, bo w Poludniowej zima).
W poludnie 32 stopnie.... wieczorkiem ma byc 35....
Nie wychodze z domu, mam jeszcze mily chlodek :)
Nadrabiam czytelnictwo i przegladam stare zdjecia:
OJ, JAK TU BYLO PRZYJEMNIE ZIMNO!!! :
Snieznik, chyba 1984 rok?
Zasypalo schronisko do pierwszego pietra,
nie bylo pradu, nie bylo wody, ale bylo fajnie!!!
A szampany na
Sylwestra chlodzilismy w sniegu.
Jeszcze wiosna mozna bylo niektore
odkopac :)))
A jak sie w ten gorac miewaja pieski u mojej corki?
O tak:
W miedzyczasie prowadza walki zapasnicze:
Jezeli juz przy zwierzatkach jestesmy, to koniecznie zajrzyjcie na bloga Mary czary,
jest tam cudny malunek trzmiela i piekna bajka o nim:
..."Trzmiel
To taka wielka pszczoła
Co w miękkie odziała się futro..."
Ach i och!!!!!!! :)
17 cze 2019
Taki misz-masz :)
Upal.... nic sie nie chce...ja wysiadam powyzej 20 stopni C!
A tu trzeba:
w ogrodzie systematycznie pracowac :(
w domu sprzatnac od czasu do czasu :(
robic zakupy i gotowac obiady :(
i cieszyc sie latem...
Komary mnie zra noca!
Krwiozercze meszki gryza mnie w ogrodzie!
W aucie temperatura chyba 100 stopni!
Na szczescie w domu jako tako, i moge sie wentylatorami wspomagac :)
Zaczelam wiecej czytac, bo z tej niemocy mam wiecej czasu, moge tez wiecej szyc, co niniejszym pokaze :)
Bardzo lubie szyc tzw. Mysteries, czyli drukuje kolejne kawalki czegos, zszywam pilnie, i po jakims czasie widze co szyje :)))
Aktualnie na maszynie mam Galoromanska mozaike, ze strony Uli. Jezeli ktos tam zajrzy, to zobaczy jak wyglada aktualnie srodek tajemniczego patchworka
A moj srodek +/- 40x40cm, (jeszcze nie pozszywany) wyglada tak:
Szyje to na szablonach z papieru, gdzie uszycie tego trojkata ponizej, wymaga zszycia kilkunastu skrawkow materialow w roznych kolorach.
Trojkacik sklada sie z 11 kawaleczkow, a kawaleczki najmniejsze maja np. szerokosc 1 cm!
Rewers i awers:
A ten trojkat na calosci obrazka jest tylko jedna z wieeeelu czesci :)
Tak to sie umartwiam podczas upalnej pogody, popijajac dla odprezenia..... zielona herbatke :)))
W ogrodzie jak zwykle kolorowo, na scianie domu zlapalam obiektywem trzmiela, ktory z powodu upalu nie latal, jedynie pelzal szukajac cienia:
Powiekszajac zdjecie zobaczycie jego pieknie uczesany odwlok!
W moim szyciu trzmiela tez nie moglo zabraknac:
Kwiatki, kwiatki... :
Piesow tez nie moze zabraknac, jako zajaczki do wielkanocnego koszyczka :)))
Jajo strusia pomalowane w iranskie wzory:
Konczac moja radosna tfurczosc :) pozdrawiam wszystkich czytaczy baaardzo serdecznie, zapewniajac jednoczesnie, ze czytam w miare na biezaco wszystkie zaprzyjaznione blogi, ale nie zawsze mam czas i mozliwosc skomentowania (za co z gory przepraszam).
Juz 17.30, slonce pomalu popuszcza, mozna isc do roboty (co wcale nie znaczy, ze cos zrobie :)))
A tu trzeba:
w ogrodzie systematycznie pracowac :(
w domu sprzatnac od czasu do czasu :(
robic zakupy i gotowac obiady :(
i cieszyc sie latem...
Komary mnie zra noca!
Krwiozercze meszki gryza mnie w ogrodzie!
W aucie temperatura chyba 100 stopni!
Na szczescie w domu jako tako, i moge sie wentylatorami wspomagac :)
Zaczelam wiecej czytac, bo z tej niemocy mam wiecej czasu, moge tez wiecej szyc, co niniejszym pokaze :)
Bardzo lubie szyc tzw. Mysteries, czyli drukuje kolejne kawalki czegos, zszywam pilnie, i po jakims czasie widze co szyje :)))
Aktualnie na maszynie mam Galoromanska mozaike, ze strony Uli. Jezeli ktos tam zajrzy, to zobaczy jak wyglada aktualnie srodek tajemniczego patchworka
A moj srodek +/- 40x40cm, (jeszcze nie pozszywany) wyglada tak:
Szyje to na szablonach z papieru, gdzie uszycie tego trojkata ponizej, wymaga zszycia kilkunastu skrawkow materialow w roznych kolorach.
Trojkacik sklada sie z 11 kawaleczkow, a kawaleczki najmniejsze maja np. szerokosc 1 cm!
Rewers i awers:
A ten trojkat na calosci obrazka jest tylko jedna z wieeeelu czesci :)
Tak to sie umartwiam podczas upalnej pogody, popijajac dla odprezenia..... zielona herbatke :)))
W ogrodzie jak zwykle kolorowo, na scianie domu zlapalam obiektywem trzmiela, ktory z powodu upalu nie latal, jedynie pelzal szukajac cienia:
Powiekszajac zdjecie zobaczycie jego pieknie uczesany odwlok!
W moim szyciu trzmiela tez nie moglo zabraknac:
Kwiatki, kwiatki... :
i duzo kwiatkow :)
... i straznicy kwiatkow:Piesow tez nie moze zabraknac, jako zajaczki do wielkanocnego koszyczka :)))
Jajo strusia pomalowane w iranskie wzory:
No i akcent holenderski - paczwork z holenderskimi kafelkami, szyty przez moje dziecko, przy mojej nieznacznej pomocy :), jeszcze nie skonczony:
Juz 17.30, slonce pomalu popuszcza, mozna isc do roboty (co wcale nie znaczy, ze cos zrobie :)))
5 cze 2019
Jakies UFO?
Takie cos przylecialo na moj taras, nie potrafie zidentyfikowac co to jest? Sliczny robaczek :)))
Pomozecie?
__________
Edycja:
Dogrzebalam sie co to jest, nie pasowaly mi skrzydelka do Frukacza golabka.
Nazywa sie Frukacz trutniowiec!
Pomozecie?
__________
Edycja:
Dogrzebalam sie co to jest, nie pasowaly mi skrzydelka do Frukacza golabka.
Nazywa sie Frukacz trutniowiec!
23 maj 2019
Totalne lenistwo
Dzisiaj mnie wzielo na lenistwo, prawie caly dzien przesiedzialam na fotelu w ogrodku, napawajac sie kolorami kwiatow i ich zapachami, sluchajac spiewu kosow i jazgotu dwoch duzych rodzin wrobli, i czytajac ksiazke.
O tak:
O tak:
Zakupy konieczne potraktowalam po macoszemu, jadac przez Lidla wozkiem w tempie samochodu wyscigowego, i wrzucajac wszystko bez glebszych przemyslen: kartofle, chleb, maslo, ser, mleko, owoce...
A juz obiad to zgroza: jajka sadzone na szpinaku (z mrozonki), i kartofle! Ze npe wspomne o coca-coli do popicia, bo nawet herbaty nie chcialo mi sie przygotowac...
No zgroza po prostu!
Ale w ogrodku bylo tak milo, cieplo, siedzialam w cieniu, kolo mnie lazily kosy, a ja je podgladalam jak sie kapia w napredce zrobionym poildle (ze starej deski do prasowania, oparcia od starego fotela i duzej podstawki do doniczki) :)))
Wieczorkiem kladlam weza po pol godziny kolejno pod wiekszymi krzaczorami, glownie rododendronami i hortensjami, bo juz suchutko, oj, suchutko!!
A takie teraz mam kwiatki:
- jakies dziwne fioletowce
- piekna, szlachetna zolta roza ma juz kilkanascie kwiatow
- hortensja przygotowuje sie do wielkiego kwitnienia, na razie ma "guziczki"
- no i polskie poziomki dojrzewaja :)
Po tak mile spedzonym dniu wrocilam do domu o 22.00 - jeszcze nie bylo ciemno!
21 maj 2019
Jaki by tu dac tytul... wiosenne szycie :)
Dermatolog dal kremik i powiedzial: zadnych ostrych i goracych przypraw... ok,
zaden alkohol... ok,
ZADNEGO SLONCA!!! I tu nie ok, bo ja mam ogrodek, ogrodek wymaga ciaglej pracy, czyli slonce, wiatr, goraco, zimno itd!
Mus bylo wsadzic na leb kapelusik, tylko tu byl problem... czyli brak takowego :(
Nie bylo wyjscia, pogrzebalam w internetach, znalazlam wykroj i uszylam, a nawet dwa uszylam, tylko drugiego jeszcze nie sfotografowalam.
A tak sie prezentuje w uszytku na glowie, zdjecia robilam wieczorkiem, wiec wyszly jakie wyszly :)
Kolory ma jesienne, ale i tak lezy.
Jakbym chciala uszyc wiosenny, to pewnie skonczylabym jesienia :)
A tu uczestniczylam w szyciu pod nazwa "co to bedzie?"
Przez cztery tygodnie, po kawalku szylam "cos wiosennego", i przed Wielkanoca, po zszyciu calego puzzla, wyszedl mi taki oto ptaszek:
przedstawiam Pania Kosowa z przychowkiem w gniezdzie, oczywiscie przychowek rozdziera dzioby o jedzenie :))
Strona lewa wyglada tak:
A szylam metoda PP, czyli na papierze, na wydrukowanych schematach:
Takich "kawalkow" jak ponizej, bylo 25!
No i wystarczy na dzisiaj, ide sadzic kwiatki!
Milego dnia :)))
Etykiety:
kapelusz,
Mysteries,
szycie,
szycie na papierze,
wiosna
Subskrybuj:
Posty (Atom)