22 lut 2017

Jeden dzien z zycia niewolnicy

Tak sobie podsumuje moj jeden przykladowy dzien, zeby zobaczyc dlaczego nie mam czasu na posprzatanie chalupy :)
(Zestawienia sie przydaja, na przyklad zestawienie wydatkow - wiem ile w miesiacu wydaje na slodycze.... hmmmmm... chyba specjalnie nie spisuje teraz zakupow :) )

D L U G I E  i niespecjalnie ciekawe dla postronnych.


Zaczne od porannej pobudki: 8.00 BUDZIK!!! Wrrrrrrrr....
Mam pol godziny na spokojne wypicie pierwszej kawy i dojscie do ladu z moimi artretycznymi stawami. Musze je troche rozruszac, zeby moc wstac z lozka.
8.00 - zsuwam sie jak zombi z lozka i zastanawiam sie, ktora noge najpierw postawic na podlodze... lewa ok, prawa ok, wstaje podpierajac sie ramionami.. ojojojoj!!! barki jeszcze nie odpoczely, bola jak sto choler!
No dobra, ale wstalam, to juz pozytyw :)
Czlap, czlap, do kuchni, czajnik, woda, kubki, KAWA!!!
Z powrotem pod pierzynke, oczy nadal do polowy zamkniete, w telewizji jakies beznadziejne wiadomosci, nie probuje sluchac, za wczesnie :(
8.30 - nie ma zmiluj sie, musze wstac, wpuscic do domu pielegniarke, ktora rano zajmuje sie Pania D.
Jakas dzisiaj niegramotna przyszla, daj reczniki, daj myjki, czym co posmarowac, w co ubrac - po pol godzinie Pani D. umyta, ubrana, posadzona na wozku. Najgorsze zrobione, na szczescie nie moimi rekami :) , ale w mojej asyscie.
9.00 - trzeba sie wziac za sniadanie, kazdemu wg. checi, wzglednie potrzeb. Pani D. dostaje owsianke z przecierem jablkowym i jogurtem owocowym. Miseczka 300 ml, karmie pomalu lyzeczka. Bardzo dobrze, prawie cale weszlo, sweterek do prania :(
Jeszcze napoic - kubeczek z dziubkiem, lyczek - przerwa, lyczek - przerwa.... 150 ml weszlo (1/8 dziennego minimum).
O k....a!! juz 10.00, trzeba z Najglowniejszym zjesc sniadanie. Owsianka, a jakze, z jogurtem i owocami, ma sie ten charakterek! :) Jeszcze jedna kawka dzisiaj, jak w piosence, musze wylozyc nogi na poziomo i obejrzec wiadomosci.
10.30 - do roboty! U Pani D. trzeba zebrac pampersy z nocy, wrzucic do prania czesc poscieli, podklady, myjki, reczniki, podkoszulki. Niestety sweterek welniany do prania recznego.
Oblekam nowa, pachnaca posciel,  zbieram ze sznurkow pranie z wczoraj. Nie chce mi sie skladac - rzucam w kat, zrobie to pozniej :(
Ja jeszcze w pizamie! Blyskawiczny prysznic, dres, gotowa!
11.00 - Pani D. dostaje drugie sniadanie - ciasteczko Kinder cos tam, rozgniecione widelcem, podawane lyzeczka i nastepne 150 ml herbaty. Ciezko wchodzi, pomimo, ze ciastko z kremem w postaci papki... no wreszcie sie udalo!
11.20 - panika w glowie! Co zrobic na obiad? Kazdy je co innego - Pani D. zupke jarzynowa z kurczakiem, Najglowniejszy cos miesnego, ja najchetniej jakies placki albo nalesniki.
Analiza pustej lodowki - bryndza... na zakupy nie mam czasu, najpozniej o 12.30 Pani D. musi dostac obiad. Zamrozona noga kurczaka do gara, dwie mini marchewki, dwa ziemniaki, ziola, sol, zupa sie gotuje.
W zamrazarce znajduje zapomniane pol kury do pieczenia, ok, juz byla przyprawiona, wio do pieca!
Zupa sie ugotowala, wykladam jarzyny na jeden talerz, kurczaka na drugi, jarzyny stygna, kurczaka musze obrac, Parzy!!!! No, jakos obralam, wrzucam wszystko do blendera, gotowe, wyrobilam sie!
12.30 - Pani D. dostaje zupke puree, herbate, pomalu lyzka za lyzka... herbata juz nieco nerwowo, ale udalo sie :)  z ostatnim lykiem dzwoni do drzwi pilegniarka.
Wyjmuje (wyciaga, wywleka, podnosi) Pania D. z wozka i przenosi na lozko. Jeszcze tylko zmiana pampersa i polowka dnia z glowy.
13.00 - jemy spokojnie obiad :)
Rozgladam sie po domu: tu balagan, tu trzeba odkurzyc, tam poukladac... nie mam sily, musze chwile zlegnac :)
Juz prawie w lozku, juz wital sie z gaska :) nosz...... pranie trzeba powiesic!
... juz prawie w lozku, juz.... nosz.... chyba zmyje te pare garow w kuchni, bo mi urosnie....
juz prawie.... nosz.... Najglowniejszy wypilby ze mna kawe, poki nie odplyne!
Dobra, pijemy (ciasteczko, czekoladka, a jakze), patrze na zegar: 14.00!
Mam dwie godziny, zeby sie przespac, fajnie :) No nie!!! A zakupy??? Jak nie zaopatrze lodowki, to pojdziemy skubac trawke w ogrodku :)
No to w auto i spacerek po sklepie - sama przyjemnosc, specjalne jade sama, zeby w spokoju pozastanawiac sie co kupic, tzn, jakich ciasteczek jeszcze nie probowalam :)
A czas leci!!!!!! Wracam, a na znienawidzonym zegarze juz 16.00, no nie!!!
O 16.30 moja zmiana przy Pani D. - zmiana pampersa, mycie, wyrzucanie smieci, no i podwieczorek. Banan ugnieciony widelcem plus maly budyn i kubeczek herbaty. Lyzeczka, pomalu, pomalu.....
17.00 - padam na pysk, rzut na lozko, audiobook do ucha i drzemie. Jedno oko zamkniete, drugie zerka na bezlitosny zegar... nie moge zasnac, bo wiem, ze o 19.00 musze podac kolacje (a najpierw ja przygotowac :)
18.30 - wstaje nadal zmeczona, szykuje biszkopty z musem jablkowym, no i herbata - karmie, podaje herbate - to piaty kubeczek dzisiaj, razem nawet nie bylo litra, nie daje rady wiecej podac, nie ma kiedy!
19.30 - przychodzi pielegniarka - pampers, mycie, przebieranie.
20.00 - gasze lampe, Pani D. powinna zasnac... powinna.... ale nie chce.... nie moze...?
Ja jeszcze sie walesam po domu, nic mi sie juz nie chce, w glowie mam tylko jeda mysl: SPAC!
21.00 - Pani D. nadal nie spi, sprawdzam: pampers do wymiany, mycie :(
21.30 - juz moge spac! Ale jakos nie moge :( Znowu audiobook do ucha, usypiam...
2.00 - Budzik dzwoni! Polprzytomna wstaje, zmieniam pampersa, znowu myje, przewracam na drugi bok, wracam do lozka.... nie moge zasnac.... nie moge zasnac.... audiobook juz nie pomaga... wstaje, robie sobie kawe z mlekiem... leze... leze... patrze na budzik: 3.30... zasypiam....
8.00 - BUDZIK!!!!  wrrrrrrrrrrrrrr   itd., itd., itd.

Podliczylam - spie ok. szesc godzin na dobe, niestety nie jednym ciagiem.
W jaki sposob udaje mi sie jezdzic co tydzien na dwie godziny choru, co dwa tygodnie na dwie godziny przedzenia, na kawe z przyjaciolmi, do lekarza, do miasta do "innych" sklepow??????????
Czasem urwe jeszcze godzinke na szycie lub dziubanie na drutach... Czas jest z gumy????????
Nie mam niestety czasu na sprzatanie, a za chwile jeszcze ogrodek................

10 komentarzy:

  1. Dla niewtajemniczonych: Pani D.- moja mama z gleboka demencja, po udarze, nie chodzaca, nie mowiaca, nie ruszajaca sie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przerażająca jest dla mnie perspektywa udaru lub alzheimera.I pomyśleć, że niektórzy się modlą aby przypadkiem nie odejść nagle.Pomyśl tylko jak to było gdy nie było pampersów! Co do Twoich stawów- odstaw słodycze, postaraj się kupić preparat Devils Claw. Niweluje złogi w stawach. Stosuje się go pomocniczo w RZS i w artretyzmie.. Po roku stosowania poprawiło mi się w stawach palców- nie bolą i niemal mi zniknęły guzki. Poza tym smaruj koniecznie stawy maścią żywokostową.
    Zdrówka Ci życzę i nieco więcej wypoczynku.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa.. odstaw slodycze :) ale jak? Poczytalam o tych czarcich pazurach-odradzaja zoladkowcom i woreczkowcom- czyli d..a blada :(
      Nie musze myslec jak bylo bez pampersow, bo moje dwie babcie dlugo chorowaly w lozku i to byl koszmar! Teraz to takie normalne :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Chorowałam na wirusowe zapalenie wątroby typu B i do końca życia muszę ów organ oszczędzać. Ad o tej hakorośli rozesłanej, to uprzejmie Ci donoszę, że chociaż brałam ją codziennie, to ani mi wątroby ani żołądka nie zrujnowała. Przede wszystkim nigdy nie bierz tego przed posiłkiem a po nim i popij porządnie wodą. Dawkowanie jest zależne od ilości owej hakorośli w kapsułce- brałam dwie kaps. na dobę, jedna rano, druga wieczorem. Mam w rodzinie 3 lekarzy i żaden z nich nie wskazywał na szkodliwość tego leku. Natomiast słodycze zakwaszają organizm i szkodzą na żołądek, a w połączeniu z tłuszczami wątrobie i pęcherzykowi żółciowemu też nie służą. Po tej WZW typu B przez wiele lat jedyną słodyczą dozwoloną były bezy, ale zapewniam Cię,że ich nie można zjeść dużo, często też nie;)
      Miłego;)

      Usuń
  3. Olać sprzątanie. Tym niech się zajmą ... krasnoludki? A ty w wolnej chwili po prostu odpocznij:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olewam przeciez :)
      Ale i tak za malo spie i za malo odpoczywam.
      Dzisiaj udalo mi sie pol ksiazki przeczytac, niegrubej, ale zawsze to cos!
      Tomus Orkan szaleje i duje w kominie, spac sie nie da!!!!

      Usuń
  4. matko, pomyślałam o ...nie daj boże. przecież ja jestem cięgiem w pracy. olej sprzątanie, odpocznij...a z drugiej strony jak to długo trwa?? i jak długo potrwa..

    OdpowiedzUsuń
  5. Olewam sprzatanie i gotowanie, czesto karmie Najglowniejszego mrozonkami, on nie protestuje, poza tym jest samoobslugowy, ma dwie rece i duzo umie :))

    Jak dlugo u mnie trwa? Od 2006 najpierw Pan A. (alzheimer), po jego smierci natychmiast Pani D. Tylko dzieki mojemu mezowi wytrzymuje to jako tako, najczesciej zabijamy zmeczenie humorem :)
    Jak dlugo jeszcze? A tego nie wie nikt, ale planujemy podroze "kiedys tam", moze jeszcze zdazymy?

    OdpowiedzUsuń
  6. w pewnym DPS zmieniają pampersy dwa razy na dobę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, czytalam u ciebie, ale tez znam to z Polski - NFZ doplacal tylko do dwoch dziennie, reszte kupowalam za gruba gotowke, ale i tak cieszylam sie, ze cos takiego mozna kupic!
      W DPS musisz swoje przyniesc, zeby czesciej zmieniali, ale tego i tak nie sprawdzisz :(
      W Niemczech doplacaja mi do 6 sztuk dziennie, ja place na miesiac ok. 15 eurow. Dobrze, ze mam jak mam, jest ok, mama zadbana bez odparzen i odlezyn.... i to jest najwazniejsze.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...