Tak mi sie dzisiaj pomyslalo, ze w ramach rozruchu mojego bloga, ktory trwal w uspieniu wiele miesiecy, zaczne od naszych porannych zlosliwosci :)
...Dlugie picie kawy, jeszcze w lozku.
Nie musimy sie nigdzie spieszyc, ogladamy wiadomosci w tv, planujemy co w tym dniu robic, zeby sie nie narobic.
Siedzimy z widokiem na ulice przez bardzo nisko osadzone okno, wiec dokladnie widzimy kto i po co idzie, jedzie, z kim, jak itd. Widzimy dokladnie, bo firanek nie mamy, a odleglosc od okna do uliczki wynosi ze trzy metry.
I nagle.... jest!
Pani sasiadka z konca uliczki idzie na poranny spacer z pieskiem.
Chodzi codziennie, regularnie, w sloncu i deszczu, pomiedzy 8.30 i 9.00.
Pani jest w wieku 40-50 lat, na spacer ubiera sie tak, zeby potem nie przebierajac sie pojsc do pracy. Codziennie ma troche inny "wystroj".
Latem kolorowe bluzeczki, spodnie krotkie lub dlugie, kolorowo, a teraz jesienia juz tylko dlugie spodnie i kurtki.
No i nasze komentarze:
O! Dzisiaj ma niebieska kurtke, ale czarne spodnie, a wczoraj szla w zielonej, ile ona ma tych kurtek, no przesada, chyba z dziesiec, po co jej tyle, a spodnie tez ma inne codziennie.... szkoda, ze pieska nie widac, i nie wiemy jaka ma obroze :))))
Patrz, a sasiadka z naprzeciwka dopiero jedzie po bulki, chyba zaspala, bo normalnie wsiada na rower o 8.00....
Wiem, ze dokladnie tak samo obserwuja nasi sasiedzi, oni maja wygodniej, bo na ulice wychodza ich okna z kuchni, a stoly maja ustawione przy oknie, czyli calodniowa kontrola :)
No i wlasnie przejechalo auto pocztowe, czyli pora wstac i zrobic sniadanie.
Milego dnia! :)
Też sobie chętnie leżąc w łóżku patrzę przez okno bez firanki, ale z mojej miejscówki widzę niebo, chmurki na nim, przelatujące ptaszęta. I tak lata to sobie po niebie, a przez moją głowę przelatują myśli... ;)
OdpowiedzUsuńFajnie żeś skrobnęła co nieco :)
To ja mam dość podobny rozruch, zawsze niespieszny.Budzę się "skoroświt", patrze na zegarek- najczęściej jest 7 rano, łykam hormon i postanawiam nie spać i.....budzę się w 2 godziny później. Robię sobie śniadanie gapiąc się w okna sąsiadów mieszkających w oficynie -atrakcyjność oscylująca wokół zera. Podziwiam wyjątkowo olbrzymie pomidory rosnące u sąsiada na 2 piętrze i - koniec atrakcji. Dobrze,że wreszcie poskładałaś kilka literek na blog. Mam cyrki z komentowaniem, czasem mogę tylko jako anonimowy, ale ten anonim to.....anabell.
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam;)
Osobiście zaczynam doceniać możliwość wyglądania przez okno i przyglądania się, kto, co, jak oraz domyślaniu się, dlaczego. A to dlatego, że krzoki i drzewa nam urosły i już nic kompletnie nie widać, więc tylko ptaszęta różne oraz inne zwierzątka podglądam sobie, zamiast sąsiadów innych ludziów. I już nie powiem Latającemu, że" sąsiad X przechodził, o tej porze, co on ma zamiar robić w lesie, przecież grzybów nie ma".
OdpowiedzUsuńMiło, że się aktywowałaś.
Sąsiedzi, jeśli są znad przeciwka to jeszcze komentują, kiedy usiedliście w oknie i jaką masz fryzurę :P Hahahaha... można i tak spędzać czas. Wszystkiego dobrego życzę :)
OdpowiedzUsuńNie mam firan w moim MBD. I mam ten komfort, że mnie nie można podpatrywać, za to ja mogę! A bardzo lubię lenistwo poranne ze śniadaniem niespiesznym i kawusią, a do tego obserwacja, co się dzieje za oknem!
OdpowiedzUsuńMacham!
O rety. To ja jestem 10 lat za murzynami, bo nie mam pojęcia co robią moi sąsiedzi:) jak mieszkam na wsi 10 lat tak jeszcze ani razu ich nie podglądałam, po prostu wcale mnie to nie obchodzi:) Widać jestem jakaś aspołeczna:))
OdpowiedzUsuńCześć Basiu! Miło Cię tu widzieć spowrotem :) Ciekawe, jakbyś mnie opisała wychodzącego codziennie do pracy, pozdrowienia serdeczne :)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa MONITORING OSIEDLOWY.
OdpowiedzUsuń