Mało słodkie to życie, bo w lodówce i spiżarni nie ma nic słodkiego, córka dietetuje, ja dietetuję... (nowe słowo wymyśliłam:)))
Do wyboru mam bialy ser, jajka, kapustę, sałatę, pomidory, paprykę.
Na słodko tylko owoce.
Do sklepu nie wyjdę, bo mi sie nie chce, leżę na sofie przy oknie i oglądam jak mewy szybują:
.. a piesy mi dzielnie towarzyszą:
Mam przynajmniej czas na napisanie czegoś i poczytanie, w ogródku zielono, oczy odpoczywają, dusza się cieszy :)
Córka zwiedza Pragę, pogodę ma słoneczną, wysyła mnóstwo zdjęć, niestety tylko dwa dni, jutro już musi do pracy :(
Ja zostaję do wtorku, we wtorek wieczorkiem w pociąg i wiuuuuu do moich pomidorków i cukinii (bo ogorki pewnie zaraza zjadła...
A w parku, gdzie chodzimy z psami żyją papugi!!!
Ooo, pisalam o tych papugach dwa dni temu na blogu.
OdpowiedzUsuńPo prostu uśmiecham się do Ciebie.
OdpowiedzUsuńJak miło sobie poleniuchować. I jak przyjemnie poczytać o czyimś radosnym leniuchowaniu. A te papugi widziałam w Holandii. Fajne są, ale jednak głośno wrzeszczą. Pewnie idzie się przyzwyczaić, ale na początek - budzą z rańca.
OdpowiedzUsuńPapugi dobra rzecz, umieją się optymistycznie ubrać :-)
OdpowiedzUsuńWyluzowanie każdemu się należy...;o)
OdpowiedzUsuńpapugi uciekają ludziom z domów i usiłują przetrwać w naturze. czasami się udaje, jeśli zimy nie są srogie.
OdpowiedzUsuń