10 sty 2024

Podsumuję siebie

Jakby ktoś mnie spytał "Jak ci tam w Niemczech" to mogę odpowiedzieć, że... ciężko!
Tak mi to podsumowanie przyszło do głowy po poście Barbarelli, która tenże post zakończyła slowami: "Jestem gruba".....

A ja NIE JESTEM GRUBA, JA MAM ADIPOSITAS!
Prawda, że to słowo "adipositas" lepiej brzmi niż "gruba"?
Historia mojego "adipositas" rozpoczęła się około 50 lat temu, "winna" jest moja corka, ktora wkrotce konczy 50 lat (dżizas jaka stara!!!) i zwariowane hormony.
Wtedy nie badalo sie tarczycy, a wlasciwie nie badalo sie nic, na wszelkie nieprawidlowosci lekarz odpowiadal " No coz, jestes w ciazy, jak urodzisz to wszystko wroci do porzadku".
No coz, nie wrocilo, i tak sie turlałam kilkadziesiat lat.

Po kolejnym kompleksowym badaniu u lekarza, po stwierdzeniu następnych chorób, przeliczyliśmy moje BMI.

(BMI jest to wskaźnik masy ciała, porównujący wzrost z ciężarem delikwentki. 
Wartość BMI jest pomocna w ocenie ryzyka wystąpienia chorób... i tu lista chorób....)

Hmmmm.... wyszło nieszczegolnie.... jak wyrok!:

"Twoje BMI wynosi 40,15
Takie BMI oznacza Adipositas stopnia 3. 
Jest to najcięższa forma Adipositas. 
Wysokie ryzyko następujących chorob: cukrzyca typu 2, choroba niedokrwienna serca, zawał, udar, rak.

Zalecamy zmniejszenie wagi pod opieką lekarza."

No super rada, tylko że ja przez 50 lat wypróbowałam milionpińcsetdwadziewińćset diet, także pod opieką lekarza, i nic mi to nie dało :(

Lekarz po podsumowaniu moich chorób zalecil ograniczyć słodkie napoje, ciasteczka i inne słodycze, alkohol, tłuste mieso, i więcej ruchu. 

Nie przyjął do wiadomości, że poza ostatnim zaleceniem odnośnie ruchu, to cała resztę ja i tak już dawno wykluczyłam. 

Dodał do tego dietę niskopurynową, antycukrzycową, tarczycową, przeciw wysokiemu ciśnieniu, antyzakrzepową, bezlaktozową, bezwęglanową i bugwico jeszcze,,,, 

Podsumowując: dozwolona jest chyba tylko trawa z ogródka :))))

No bo co można jeść jak się wykluczy: pieczywo, ryz, kartofle, kapustne, mieso, wędliny, sery, mleko, jajka, sól, cukier....

Zaparłam się i postanowiłam podejść do sprawy naukowo. 
Czas mam, spokój mam, kiedyś tam studiowałam żywienie, umiem czytać ze zrozumieniem, działania matematyczne potrafię stosowac.
Wydrukowałam sobie wszelkie możliwe tabele żywnościowe i zaczęłam prowadzić racjonalne żywienie, plus dziennik posiłków, plus dodatkowa dawka ruchu.

Ciężko jest..... waga stoi na stałe na blacie w kuchni, ważę i mierzę każdy używany składnik, wpisuję uczciwie do dziennika.
Postawiłam rowerek przed telewizorem i sumiennie kręcąc pedałami katuję się ogladaniem programu "Moje życie z 300kg".
Trzy razy w tygodniu oglądam godzinny program o zdrowym jedzeniu, poparty przykładami konkretnych osób chorujących na "moje" choroby.

Badanie całościowe u lekarza mam za miesiąc, ciekawa jestem, jakie będę miała wyniki.

A tu sobie wkleję kolejne dni jazdy na rowerku, ilość obrotów, czas krecenia i ilość spalonych kalorii. Na liczniku u góry jest ilość obrotów, na dole spalone kilokalorie.
Zaczęłam spokojnie, od godziny kręcenia:
Od drugiego dnia już na maksa :) dwie godziny kręcenia!



Żeby sobie ułatwić życie załadowałam na tablet dwa programy:
(App po lewej - YSAT Purinrechner -  liczy mi kwas moczowy (puryny)
App po prawej - myFoodDoctor -  jest dziennikiem liczącym "wszystko" oprócz puryn.

To jest sporo roboty, ważenie, wpisywanie, ale mam na bieżąco przegląd mojego spożycia:)

Dziennik mogę wysyłać do lekarza, który sprawdza i koryguje dietę. 
Dzienny zapis wygląda tak:
Moje zapotrzebowanie kaloryczne dzienne wynosi ok. 2000 kilokalorii,
Maksymalna ilość kwasu moczowego 500mg dziennie (to jest ważne przy dnie moczanowej).

Staram się żeby moje posiłki dzienne były poniżej zaleconego pułapu, do tego rowerek, duuuuuzo płynów i jak będzie odpowiednia pogoda to dołożę spacerek z kijami.

Ufffff, ciężko było to wszystko opisać, ale jest!

A na dworze minus 5 stopni, słońce przygrzewa,  jest szansa na bliską wiosnę,  oby!!!

No to do następnego napisania :)

22 komentarze:

  1. Właśnie przytyłam, choć wcale nie zmieniłam diety, tylko mi kazano zmniejszyć L-tyroxin- zamiast codziennie setki mam 3 razy brać 50, i 4x 100 mikrogramów tygodniowo. Schudłam bardzo w trakcie przeprowadzki do Niemiec (15 kg) w zaledwie 3 tygodnie. Usiłują mi wmówić, że TSH 4 będzie dla mnie korzystniejsze niż TSH 1,7. Ale nadal mam całą zgraję przeciw ciał i marnie się czuję, ale stwierdziłam, że już mi obojętne, z chęcią bym już zakończyła tę wędrówkę. W najgorszych nawet snach nie przewidywałam, że dociągnę do ukończenia 80- a jednak ukończyłam ją w kwietniu tego roku. I po co?
    A jak Twoja tarczyca? Serdeczności Basiu,
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Aniu : )
      Moje skumulowane diety obejmują też tarczycę (hashimoto), eliminują wiele pokarmów.
      Siedzę i liczę, dodaję, odejmuje, mnożę i dzielę.
      Brak mi ruchu, ogródek nierealny przy takiej pogodzie, spacery nieprzyjemne, więc zostaje rowerek. No to kręcę i kręcę :) No I prowadzę całą dokumentację. Czasu mam dużo, więc daję rade :)))
      Byle do wiosny :)
      Pozdrowionka ślę 🥰

      Usuń
  2. Odkad rzucilam palenie, nie panuje nad soba, znaczn ie przytylam. Troche ratuja mnie spacery z Toyka, ale ja stale jestem glodna i o ile kiedys zapalalam sobie papierosa i glod znikal, to teraz czasem cos podjem.
    Basiu, nie ma zle pogody, moze byc tylko nieodpowiednie ubranie. Teraz jest akurat wspaniala pogoda na aktywnosci na zewnatrz, cieplo sie ubrac, okulary sloneczne na nos i w droge z kijkami! Latwiej sie chudnie, bo organizm wysila sie dodatkowo, zeby ogrzac czlowieka i zuzywa przy tym wiecej energii i kalorii. Szkoda, ze mieszkasz tak daleko, razem bysmy na te kije lataly.
    No i chyle czola za odwage do tak otwartego postawienia sprawy wlasnej nadwagi, kazdy raczej ukrywa wlasne niedoskonalosci. Dla mnie jestes bohaterka. I oczywiscie trzymam mocno kciuki, zeby udalo Ci sie osiagnac wytyczony cel, moge tylko podpowiedziec, ze pies jest wspaniala pomoca, bo trzeba z nim wychodzic, bez wzgledu na pogode i inne okolicznosci. Albo pozycz od corki i zabieraj na dlugie spacery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to po kolei :)
      Nigdy nie paliłam, więc na szczęście nie mam tego problemu :)
      Glodna nigdy nie jestem, od lat mam stałe godziny posiłków, i tylko wtedy mam minimalne odczucie głodu. Jeżeli nie mogę wtedy zjeść, ratuje mnie jabłko.
      Mogę ominąć normalny posiłek zjadając jajko na twardo i kromkę pumpernikla :)
      Otwarte stawianie sprawy nadwagi... mam nadwagę od zawsze, nie da się tego za bardzo ukryć, a jak jeszcze dostałam to czarno na białym od lekarza na piśmie, no to :(.....
      Aktualną działalność prowadzę jakby doświadczalnie, ja myślę zerojedynkowo, ile energii wsadzisz, tyle musisz spalić, logiczne nie?
      I nie mogę nikomu tej metody polecić, trzeba mieć naprawdę dużo czasu, spokoju, życia bez stresu, dużo wiedzy i poparcie najbliższych, tylko wtedy to zadziała.

      Aktywność na zewnątrz... hmmm... jak przyjdzie wiosna wyjdę do ogródka, tam mam pole do ruchu, chodzenia, schylania się, itd.
      Spacer z kijkami jest fajny, ale ja nie zrobię za dużo kilometrów, maksimum kółko 3 kilometry w ciągu 45 min. I w ciągłym strachu ze sie potknę, przewrócę, i sama nie wstanę.
      Z kijkami biega tylko jedna sąsiadka i o takiej niechrzescijańskiej porze, że dla mnie nierealne :)))
      (o ósmej rano!!!!!)
      Psa na stałe mieć nie mogę.
      Psy córki są małe, ale takie silne, że wyrywaja mi stawy barkowe :)))) Poza tym są wariatki, rzucają się na wszystko, co się rusza i tylko córka je wyprowadza.
      Jak są u mnie to mają cały ogrodek do dyspozycji (a ja ćwiczę skłony zbierając kupy!).
      No i są tylko czasami, mieszkają 250km ode mnie.

      Mój rowerek zapewnia mi sporo bezobciążającego ruchu, jakoś wytrzymam do wiosny.
      A podczas kręcenia oglądam w telewizorni motywujące programy, więc mam dwa w jednym :)

      Byle do połowy lutego, badania pokażą prawdę :))))

      Pozdrowionka :)

      Usuń
  3. Ja w tamtym roku odchudzałam się czyli mniej jadłam i waga szła w dół po świętach jakoś nie chce iść w dół mniej ruchu no i słodycze w prezencie dostałam bym chyba nie schudła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam w domu slodyczy, które bym jadła. Owszem kupuję, ale tylko dla męża i tylko takie, których nie lubię, czyli czekolada i lody :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Basiu,
    ja spadlam ponizej 30, konkretnie 28- 29, a bylo wiecej, oj bylo. Czasami widac w starych wpisach, moja znacznie okraglejsza twarz ;)
    Jak to zrobilam. Przede wszystkim zaczelam bac sie cukrzycy, bo mam w genach ten typ 2, poza tym mam w tychze samych genach nadcisnienie. Zaczelam jesc mniej bez wchodzenia w naukowe tematy na temat. I stwierdzilam, ze dla mnie najgorsze, co moze byc, to te zalecale 5 posilków dziennie, male porcje. Ja najlepiej sie czuje, jak jem 2x dziennie, rano sniadanie i pózny obiad, oczywiscie zaczelam uwazac na ilosc i jakosc jedzenia, kilka rzeczy wylaczylam z posilków, kilka wprowadzilam. Konkretnie minus slodyczy a plus owoce/ warzywa. Ale tych tez nie za duzo. Oczywiscie jem tez slodycze, latem lody, ale po takim luksusie po prostu uwazam na reszte dnia, gdzies trzeba sobie cugle nalozyc. Nadal jem chleb i bez ziemniaków nie ma zycia, ale powolutku. Frytki czy cola tylko na jakims wychodnym, bo lubie, ale nie mam w domu i nie musi kusic. Tak to juz jest w pewnym wieku, ze potrzebuje sie mniej dostawy z zewnatrz.
    Po zrzuceniu wielu kilogramów zaczelo mi sie lepiej chodzic, przedtem pracowalam na pierwszym pietrze, i logo chodzilam na nogach, omijajac winde, a teraz pracuje na czwartym pietrze i tez te winde omijam. Nowe kolano tez sie z tego cieszy, mysle, bo jest zrobione do chodzenia, a ni eodpoczywania. Ogólnie fizycznie jestem aktywna, aktualnie aktywniejsza niz starzejaca sie Mirka. Piesek to taka wspaniala forma sportu, i mila.
    Trzymam kciuki, dasz rade. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lucy, dzięki, ja też muszę zastosować te wszystkie przykazania!

      Usuń
    2. Dziękuję Lucy za obszerny komentarz. Twoje metody tez juz stosowałam :) najbardziej podoba mi się idea posiadania psa, co niestety u mnie jest wykluczone.
      Posiłki jem trzy w ciągu dnia, o stałych godzinach, już od lat.
      Godziny posiłków są uzgodnione z moim McGyverem, który cały dzień coś naprawia, buduje itd, jest mięsożercem, jest przyzwyczajony do określonych godzin jedzenia, a ja to zaakceptowałam.
      Codziennie gotuję obiady, często dwa różne, dla mnie I dla niego.
      I dla mnie ważę, liczę, wymyślam nowe przepisy :)
      Szczerze mówiąc to taka zabawa :)
      Po pierwszym tygodniu nie mam żadnych efektów, ale brnę dalej :)))
      Wlasciwie to jest efekt - finansowy, bo zakupy mi się zmniejszyły :)))
      Pogoda straszna, pada deszcz i zamarza, a za chwilę przyjdzie śnieg z deszczem i też pewnie zamarznie, a za kilka dni przyjadą znowu piesy i będzie wesoło!
      Pozdrowionka!

      Usuń
  5. Basieńko, fajne te wszystkie rady i przykazania, ale czasem tyjemy od kosteczki czekolady, a nie chudniemy katując się dietą 1000 cal. Wydaje mi się, że im bardziej się staramy, tym bardziej nam nie wychodzi :( Całuski

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tyję w jedną noc, jak mi się przyśni że zjadam tort z wieeelką ilością kremu i bitej śmietany!!!! :)))
    Całuski takoż!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam, bardzo.
    ja praktykuje jogę a na wiosnę wraz dobrą aurą kije i spacery psem. na diecie jestem prawie całe życie. teraz 1300 ckal pudełka, przytyłam, gdy przestałam sie tak intensywnie ruszać ... no i hormony, ale chyba wezmę z ciebie przykład i zacznę to wszystko traktować poważnie, tylko ja ciągle nie mam czasu...Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tygodniu dostalam od lekarza analizę mojego dietowania i wyleciała z kolacji moja jedna jedyna dziennie kromka chleba... buuuu..., i kartofelki tez poszly się bujać...
      Mogę jesc kartofelki, ale ZIMNE!, bleeeee....

      Usuń
  8. A ja jestem gruba, byłam gruba i chyba już pozostanę gruba. Zjawisko samoczynnego schudnięcia u mnie nie istnieje, a skłonności masochistycznych nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, a ja jestem masochistką! Trwam w moim eksperymencie, mam nadzieje ze wytrwam ten miesiąc:). Zawzięłam się i już!
      Ciekawa jestem tylko, czy załamałabym się gdyby postawiono przede mną tort cappuccino? Hmmmmmmm......

      Usuń
  9. Basiu dużo osób ma takie problemy, jako społeczeństwo jesteśmy coraz grubsi, już nawet małe dzieci są grube. Oczywiście leki, hormony, choroby są w jakim stopniu odpowiedzialne za te nasze nadprogramowe kilogramy. Jednak zastanawiam się czy to nie wina tego, że producenci żywności do wszystkiego ładują cukier w różnej postaci i sól. A do tego coraz głośniej mówi się o szkodliwości plastiku i mikroplastku. I dlatego zmiana diety często nie skutkuje. To tak sobie jakoś pomyślałam. Pozdrawiam Cię Basiu serdecznie i życzę dużo zdrówka jak również znalezienia złotego środka na trzymanie wagi :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście cukier w najprzeróżniejszych postaciach i pomysłowo opisywany w składach dań jest pierwszym winnym.
      Sol jest konieczna, ale w określonej ilości.
      Plastik i mikroplastik... pewnie jest szkodliwy gdy się w organizmie osadza, ale badania wiążące jeszcze nie są znane, za krótki czas :(
      Niestety podstawą tycia jest dowóz energii. To jak do pieca, załadujesz więcej węgla to masz więcej energii, czyli ciepla. Są różne rodzaje paliwa (i różnie spalane jeżeli są problemy zdrowotne), ale zasada jest jedna: ile energii przyjmiesz tyle musisz spalić, i wtedy waga stoi w miejscu. A jeżeli chcesz schudnąć to trzeba do pieca mniej załadować:)
      Ja prowadzę naprawdę dokładny dziennik, notuje wszystko, liczę, i czasem sama jestem zdziwiona wynikami.
      Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem i nie rzucę tego w diabły, to do 15. lutego będę lżejsza o 5-6 kg.

      Usuń
  10. Basieńko umiłowana...Pogadaj z jakimś fizjoterapeutą, niech Ci podsunie zestawy ćwiczeń..."Jazda" na rowerku jedynie wzmacnia łydki i obciąża kręgosłup...Lepszy efekt dawało by Ci spacerowanie po pokoju...:o)
    Przy tylu wyrzeczeniach efekty muszą przyjść...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gordyjko kochana, przecież moja corka jest fizjoterapeutą :), ona mnie prowadzi i pilnuje
      Ten rowerek mam nastawiony na minimum obciążenia, siedze na porządnym fotelu z wysokim oparciem i specjalną poduszką pod tyłkiem, mogę kręcić nawet 4 godziny i wstaje żywiutka. I co najważniejsze-nie obciążam kolan. Ważne w tym ruchu jest zmuszenie limfy do krążenia i ucieczki z miejsc, gdzie moje nogi puchną.
      Efekty już są, nóżki smukleją (mierzę centymetrem), waga spada baaardzo pomału, ale spada!
      Diete trzymam, mierzę, ważę, liczę :)))
      Upierdliwe to jest, ale da się:)
      Pozdrawiam serdecznie ❤

      Usuń
    2. Nie ma to jak znajomości z Medykami...;o)
      Nieustannie będę trzymać kciuki za Twój sukces...;o)

      Usuń
  11. Przyjmij gratulacje! Mam mnóstwo podziwu dla Ciebie za to katowanie się i umartwianie brakiem jedzenia, na które masz ochotę. Napisz, czy jest dalszy postęp w odchudzaniu.
    Serdeczności dla Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, to masz dużo roboty!!! Ale widać, że się ostro i ze zrozumieniem wzięłaś za się.
    Nie pytam o tarczycę, bo na pewno znasz swoje wyniki...
    Bardzo Ci będę kibicować, wiem, że takie zapisywanie i wklejanie wyników, tabelek i codziennych przebiegów bardzo wspomaga, więc wklejaj, pisz i notuj ile wlezie.
    Trzymam mocno kciuki za Ciebie :)
    Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...