9 maj 2014

Kwiatki majowe

Biały rododendron, który miał różowe pączki pokazał się w pełnej krasie:


drugi biały nie rezygnował z konkursu na najpiękniejszego:


dwa różowe pomalutku pokazywały, co potrafią:





a fioletowemu się nie spieszy...


Bez w pełni rozkwitu i pachnący:



Clematis biały - pierwszy z czterech kolorów (następne maja być: różowy, niebieski i fioletowy - wszystkie razem w kupie):


No i pierwsze owoce już rosną!
agrest:


jeżyna bezkolcowa:


porzeczka czarna:


truskawki:


Zwierzątka tez rosną :)


Jeszcze wstawię zapomniane wcześniej tulipany, które już niestety dawno przekwitły:


27 kwi 2014

Przędzenia ciąg dalszy...

Czasu na pisanie jakby mi ubyło, no bo zaczął się ogródek, ale muszę jakoś uporządkować moje osiągnięcia na polu przędzenia, bo działo się duuużo!

Na moje pierwsze próby przędzenia na kołowrotku powinno się spuścić zasłonę milczenia :)
Dla przypomnienia wyglądało to tak:


Nie mogłam zrozumieć co robię źle, dlaczego te nitki są takie grube...

Odstawiłam kołowrotek do kąta i niecierpliwie czekałam na początek lutego.
Dlaczego na początek lutego? Ponieważ w przestrzeni internetu znalazłam wiadomość, ze w pierwsza środę każdego miesiąca, w miejscowości odległej ode mnie o 3 km, spotykają się prządki i przędą!
Oraz ze zapraszają wszystkich zainteresowanych przędzeniem!

No to 5. lutego zapakowałam do auta kołowrotek i resztę mojej czesanki i ruszyłam w świat :)
Po paru minutach zaparkowałam przed stara stodołą: heimatverein-hauenhorst.spinngruppe, kołowrotek pod pachę i na pięterko!

Zostałam z miejsca przyjęta jak swoja, mistrz obejrzał mój kołowrotek i moje "dżdżownice", sięgnął do szafy i wyjął z niej swój kołowrotek z Nowej Zelandii - czyli Ashford kiwi:




Krotka nauka, kilka trików i..... poooooszlo!

Początkowo nitka była jeszcze glizdowata :)  ale minuta po minucie..... wychodziło coraz cieniej i równiej:


Skręciłam nitkę podwójnie:


Wrzuciłam na druty i udziergałam pierwszą próbkę z mojej pierwszej, własnoręcznie uprzędzionej wełny! Wyszedł kocyk dla małego misia :)


 Następna próba z szarej czesanki kupionej jeszcze na aledrogo:


Teraz mogę napisać, ze JUŻ UMIEM PRZĄŚĆ! :)

Moje zachwycenia

Wiosna 2013, maj, czerwiec - jeszcze nie byliśmy pełnoprawnymi właścicielami naszego domku, ale "postępowanie" już było bardzo zaawansowane :)
Wzbudzaliśmy widocznie zaufanie, bo dostaliśmy klucze i mogliśmy sobie już nasze przyszłe włości oglądać od wewnątrz i zewnątrz. Pogoda była rewelacyjna, wszystko już kwitło, albo przekwitało....
W ogrodzie naliczyłam łącznie 7 rododendronów i 5 hortensji. Rododendrony były już przekwitnięte, a hortensje miały małe pączki, wszystkie na razie zielone!

Wcześniej nigdy w Polsce nie mieliśmy  rododendronów, bo klimat był za zimny, a hortensje, jakie udało nam się wyhodować były białe. Pragnienie posiadania niebieskiej hortensji rosło mnie i mojej mamie głęboko w duszy. Niestety, kupione niebieskie okazały się po kilku latach rośnięcia różowe, pomimo podlewania i sypania ałunem, podsypywania gwoździami i innymi wynalazkami. Nie i już!
No to nie :(
Widocznie nie sądzone nam były...

Z wielkim napięciem czekałyśmy, co się wykluje z tych naszych nowych hortensji. Oglądałam, dmuchałam, rozdłubywałam nierozwinięte pączki, na nic! Ja będą chciały, to się otworzą...
No i rozkwitały: bordowa, różowa, fioletowa, ...niebieska!!!... i druga niebieska!!!
Jedna niebieska z mgiełką fioletu, a druga niebieska jak niebo, czyściutki kolor, dziesiątki kwiatów, rozkwitała i rozkwitała, jakby chciała nam pokazać, ze już lubi nowych właścicieli, którzy ją podlewają i nawożą :)
Wszystkie hortensje były piękne, ale ta niebieska, to było cudo i spełnienie naszych marzeń!


Wiosna 2014, kwiecień - przyszło oczekiwanie na kolory rododendronów :)
Pierwszy zakwitł mały, czerwony. Mocny, krwawo-czerwony kolor:

 

A następny pokazał pierwsze pączki, a właściwie pąki, takie duże, tłuściutkie, ciemno-różowe:


Właśnie się rozwijają i zachwycają, wyglądają jak róże:


Pączki następnych dwóch rododendronów mają na razie tylko brzeżki ciemnofioletowe, pożyjemy, zobaczymy, co się wykluje...

A propos wyklucia, to w żywopłocie gołębie założyły gniazdo i gołębica siedzi na dwóch jajkach!

A propos jajek, to kaczki sąsiada też siedzą na jajkach, będą wiec małe kaczuszki za płotem :)

20 mar 2014

Wiosna to czy lato?


Niby według kalendarza to wiosna, ale czy temperatury ponad 20 stopni Celsjusza to jeszcze wiosna, czy już lato?
W ogrodzie wszystko wyłazi z ziemi, rozwijają się liście, pękają pąki, ja już nie nadążam!
Na dodatek wszystkie sąsiadki maja już roboty ogródkowe, że tak powiem "na czysto", a ja jak zawsze spóźniona!
Jakieś szaleństwo kwiatowe mnie opanowało i co zobaczę, to kupuje. Jak już kupuje, to muszę posadzić, jak już posadzę, to trzeba podlewać...
O ile dobrze pamiętam, to zasadziłam: dwie magnolie, dwie jabłonki, wiśnie, śliwkę, czarną porzeczkę, dwa agresty, jeżynę bezkolcową, forsycję, róże szlachetne - 4 sztuki, róże pnące - 3 sztuki, róże rabatowe - 3 sztuki, winogrona zielone i niebieskie, powojniki - cztery kolory, bez biały i fioletowy, budleje, dwie maliny, mieczyki czerwone, jeżówkę, orliki i jeszcze jakieś byliny, jak sobie przypomnę, to dopiszę, a jak nie przypomnę, to będę czekać, aż zakwitną :)
Mój inwentarz ogródkowy obejmuje tez stare krzewy poprzednich właścicieli (chwała im za to!), a mianowicie 7 rododendronów i 5 hortensji, tuje, bukszpany i bez biały.

Cieszyliśmy się, ze nasz ogródek jest ogrodzony od sąsiadów wysokim żywopłotem, ale sąsiedzi zdecydowali się go wykarczować. Mamy teraz taki widok:

tu jeszcze z polowa żywopłotu po prawej stronie:
tu już całkiem goło:
Przez parę minut ubolewaliśmy, ze straciliśmy osłonę, ale nie ma tego złego... :) , zyskaliśmy miejsce na postawienie domku ogrodowego na granicy - jedyne logiczne rozwiązanie.
Przerabialiśmy temat tego domku przez cala zimę, i nie mogliśmy się zdecydować, gdzie budować - po prostu wg przepisów trzeba postawić albo na granicy (niestety tu stał żywopłot), albo dwa czy trzy metry od granicy, czyli na środku ogrodu. Decyzja sąsiada rozwiązała ten problem :) 

Ja mam teraz niezliczone hektary (czytaj: metry) do wyplewienia, wzbogacenia w nawozy, podlewania i zachwycania się, ile to ja mam tego dobra do podziwiania (czytaj: do pielęgnacji).
Chciałaś ogródek i kwiatki, to masz babo!
I cierp w milczeniu, gdy bolą cie wszystkie członki! :)

Moja magnolia zasadzona jesienią ma dwa paczki kwiatowe:
Magnolia sąsiada natomiast zwariowała:
Czekam z niecierpliwością na zakwitniecie kilkuset tulipanów, które jesienią dobra duszyczka zasadziła mi w ogrodzie. Na razie nieśmiało wyłażą pierwsze pączki.
Ale że jednocześnie ta dobra duszyczka wsadziła resztę cebulek w donicę na werandzie, to oczy moje mają już niebywałą ucztę:
 Niestety uczta trwała zbyt krótko, tropikalna temperatura na werandzie spowodowała przekwitniecie tulipanów w ciągu dwóch dni...
Kto czytał w dzieciństwie "Tajemniczy ogród" zrozumie co poczułam, jak na środku trawnika nieoczekiwanie wybiła fioletowa kępa krokusów i żółta kępa żonkilów:


Musze sobie powsadzać więcej takich kępek, następna wiosna będzie znów pełna zachwytów :)

Cdn....




28 sty 2014

Moja Germania - pierwsza zima

Pierwsza zima w nowym miejscu...
Trochę strachu, jak to będzie, czy dom okaże się zimny, czy ciepły, czy starczy nam te 1300 l oleju do ogrzania, jak to będzie z odśnieżaniem, czekanie na pierwszy śnieg....
czekanie...
czekanie...
No i guzik!
W grudniu śnieżyca trwała.... dwie godziny!
A jej intensywność? Zobaczcie sami, po prostu czyste lekceważenie :)


Kaczki sąsiada też uznały, ze taka zima to nie zima, więc szykują gniazda i taplają się namiętnie w błotku. 


Miały być zjedzone, ale sąsiad twierdzi, ze nie ma serca ich zabić, więc sobie wesoło żyją. Ciekawe, ile lat mogą żyć kaczki???

Pierwsza Wigilia w nowym domu - miało być tradycyjnie, po polsku, czerwony barszcz, ryba smażona, trochę ciasta, owoce. Nic specjalnego, ot takie małe święta, czas na odpoczynek, na odespanie, poleniuchowanie.
Jak zwykle plany to jedno, a efekt? Hmmmm.....

Nasza sypialnia nie miała ogrzewania, stare kaloryfery wyrzuciliśmy, no bo się nam nie podobały. Kupno nowych okazało się skomplikowane, ponieważ parapet mamy 60 cm nad podłogą, no i długi na ponad dwa metry! Trzeba było znaleźć grzejniki pasujące do tej długiej wnęki, nie było to proste, wnęka musiała zostać ocieplona, a więc murowanie, oklejanie itd. 
Grzejniki (dwa) przyjechały w połowie grudnia. Zaczęła się robota...
Cięcie rurek, przekuwanie się przez strop do piwnicy, spawanie, lutowanie itd itp.
Grzejniki zawisły dzień przed Wigilią...
Podłączenie rurek i zaworów, w dzień Wigilii, powinno potrwać dwie godziny...
W Wigilię wieczorem mieliśmy już sobie siedzieć w sypialni i napawać się ciepełkiem....
No cóż, nigdy nie jest tak, jak się planuje...
Łączenie trwało i trwało...
Koniec końców: nie miałam czasu przygotować porządnej Wigilii, obeszliśmy się szybkim barszczykiem, kawą z ciastem i do roboty - kończyliśmy rurki, śrubki, zaworki, o 22.00 było gotowe! Ulga! Nareszcie!
Ale już nie mieliśmy ochoty napuszczać wody, czekać, padliśmy zmęczeni do łóżka z planem, że sobie rano otworzymy zaworki i wypijemy poranną kawę w łóżku w ciepłej sypialni :)
Taaaa.... dobrze, że szmaty i wiadra były blisko! Zrobiła się powódź jak ta lala! 
Uszczelki silikonowe okazały się nieszczelne :(
Czyli zabawa od początku: zdejmowanie, uszczelnianie, lutowanie...
Cały dzień nam na tej zabawie przeleciał!
Na szczęście druga próba (w pierwszy dzień świąt wieczorem) była pozytywna. Nie ma to jak stare, dobre konopie - uszczelniają znakomicie :)

Teraz, jak mnie ktoś pyta, jak spędziłam pierwsze święta na nowym miejscu, mogę całkiem szczerze odpowiedzieć: "Jeszcze nigdy TAKICH świąt nie miałam!" :)))


14 sty 2014

Moja Germania cz.1

Emigracja do Niemiec troszkę odmieniła moje życie - mój blog jest dla mnie dobrym miejscem, żeby związane z tym emocje nieco uporządkować, a zainteresowanym pokazać ten kraj moimi oczami.

Zaraz po przyjeździe, w maju 2013 , zaczęliśmy szukać domu do kupienia.
Poprzeczkę ustawiliśmy dość wysoko - ma być przestrzeń życiowa dla trzech osób, wszystkie pomieszczenia mają być na jednym poziomie (żadnego biegania w nocy po schodach!), ogródek jak najmniejszy, garaż jak największy, dużo piwnic na wszelkie przydasie, no i miejsce na nasze hobby. Poza tym oczywiście powinien być bardzo tani, nadający się do natychmiastowego zamieszkania, w dość dużym mieście, ale jakby na wsi - żeby było miło, zielono, z przestrzenią do patrzenia. No i oszczędny w eksploatacji :)

Byłam w 100 procentach pewna, że taki dom nie istnieje...
Myliłam się! Już po tygodniu miałam go w ręku! Spełniał 99% wymagań, a braki uzupełniamy na bieżąco.

Formalności związane z kupowaniem nie zakłócały nam snu. Pośredniczka z biura nieruchomości była kompetentna, załatwiała wszystko szybko i sprawnie, notariusz zapewnił bezpieczeństwo (czyli zapłata w całości po załatwieniu wszelkich dokumentów, po wpisaniu do ksiąg wieczystych, po potwierdzeniu z gminy, że ziemia nie należy do jakichś przodków), trwało to oczywiście długo (2 m-ce), ale przynajmniej bezstresowo.

Od momentu zapłaty staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami 100m2 domku, 400 m2 ogródka, i dużej części pozostawionych mebli i wyposażenia.


Cieszymy się z tego bezustannie od pół roku! :)  

cdn........

4 sty 2014

Przędzie się...

Zmieniłam troszkę branżę :)  Aktualnie nie jestem w stanie szyć, mogę w kąciku porobić na drutach, albo uczyć się przędzenia na małym kołowrotku, i nic poza tym. Ale już niedługo (tak sobie obiecuję) moje własne, i tylko moje! miejsce na ziemi otworzy swe podwoje.

W temacie przędzenia: pierwszą próbę pokazałam, jakieś takie glizdowate mi to wyszło, jak częściowo rozdeptane dżdżownice, ale miłe koleżanki twierdzą, że to jest Artystyczne! :) No dziękuję!

Dzień drugi próbowania - już troszkę lepszy, nitka równiejsza, gładsza, skręcona:
- i porównanie z pierwszą (po prawej, na motowidle):
Dzisiejsza to już według mnie mistrzostwo świata :)
Wczoraj wieczorem wgapiałam się w filmiki na YT i podpatrywałam czym to się je. Dzisiaj rozluźniłam czesankę na naprawdę cieniutkie pasemka i pomogło! Musiałam bardzo uważać podczas przędzenia, bo już była rzeczywiście na skraju zrywania.
Do nauki przędzenia nabyłam na aledrogo czesankę - resztki do filcowania.
Wyglądały tak:

Ale były tanie i nie żal mi było tego użyć na zmarnowanie.
Jeżeli się nauczę, jeżeli mi się to spodoba, jeżeli.... to poszukam ładnej owieczki i zrobię sobie z niej sweterek :)

2 sty 2014

Kolorowo!

Mój blog zarósł pajęczyną...



...ale tyle się działo w zeszłym roku (dobrego się działo), że nie mogłam nadążyć za własnymi myślami, a co dopiero pisać bloga.
Zaglądałam czasami, czy jeszcze blog istnieje, no i szybko do następnych zadań.
A co się działo opiszę niebawem :)

Na początek w nowym roku życzenie,
 aby się w tym roku wszyskim dobrze działo!

Ja rozpoczęłam rok robótkowo, wyciągnęłam z kąta kołowrotek
 i uprzędłam pierwszą włóczkę (jeżeli można to nazwać włóczką ):





Ale jak na kolorowy blog przystało, JEST KOLOROWA! :)


Przepraszam, polskie literki wstawie przy najblizszej okazji jak znajde polska klawiature.  Edycja wykonana :)

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...