Końcówka października i początek listopada był pod hasłem: rety, rety, goście jadą!
Najazd (Hunów) gości przeżyłam, aczkolwiek chwilami było ciężko...
7 osób i dwa małe psy pod nogami, jedni przyjeżdżali, potem wyjeżdżali, inni siedzieli cały czas, jedni tylko na noc, inni tylko na dzień, jeszcze inni naprzemiennie :)
Ja z córką zajęłyśmy się wspólnie szykowaniem jedzenia, ona jadła przy stole, ja chowałam się w kuchni - nie lubię i nie umiem jeść w takim tłumie.
Jak zwykle w tym zestawie były trzy języki, niemiecki, angielski i polski, ale jedzenie tylko polskie, bez wyboru i bez wybrzydzania.
Wszystko smakowało, ilości które szykowałyśmy (olbrzymie) znikały w mgnieniu oka!
Jesteśmy z córką dobrymi menedżerami, no i świetnie współpracujemy w kuchni :)
Czterech chłopów jak dęby miało niesamowity apetyt, trzy wiotkie kobiety żywiły się przysłowiowym "listkiem sałaty", psy żebrały od świtu do nocy.
Nie były to jakieś imieniny, urodziny, rocznica, nie, nic takiego. Po prostu zbiegły się dni świąteczne i wakacyjne, i dwie rodziny się spotkały :)
Po gościach został bałagan, zmęczenie, ale też cisza i spokoj.... przerywane tylko szczekaniem podrzutków, które zostały u mnie na dwa tygodnie wakacji.
No i teraz mam pieskie życie, błoto w domu znoszone z ogrodu na ośmiu łapach bo słota na dworze, piesy całe dni czatują na myszy, kopią dołki, energia je roznosi, a ja nic nie mogę, no bo jak tu normalnie żyć w takich warunkach?
Eksploatuję Netflixa włączonego na próbny miesiąc lub dwa, obejrzalam jeden serial, teraz zaczęłam następny, ale chyba nie będę przedłużać abonamentu... jednak nie jestem fanką filmów...
Jak miał być najazd gości, to szarpnęłam się na kupno dużej frytkownicy beztluszczowej,
i jestem bardzo zadowolona. Pieklam na przykład na raz dużą paczkę frytek, albo 8 zamrożonych bułek. Dala też radę upiec sznycle w panierce z pół kg schabu.
Moja mała frytkownica wyjechała ode mnie razem z wnukiem McGyvera.
Teraz pomału wymyślam dania dietetyczne dla mnie, bo od 15. listopada startuję z drugą turą odchudzania. Frytkownica ma bowiem także funkcję pieczenia na parze!
Dynie królują, wyszła mi świetna mieszanka dyni z marchewka i papryką 😀, świetne też były frytki z dyni.
Liście z drzew opadły, roboty w ogrodzie masa, ale przy tych dwóch szkodnikach nie mam ani czasu, ani ochoty pracować w ogrodku... znowu z niczym nie zdążę.....
Ale co tam, jeszcze nigdy nie było, żeby jakoś nie było!!! 😀😃🙂
Tak jest i tego się trzymajmy. Pozytywny wpis Nie umiem szykowac jedzenia na dużą liczbe gosci!
OdpowiedzUsuńCzasem nawet chcialabym takiego najazdu, bo tak ciagle tylko we dwoje, plus kot, czlowiek dziczeje😄
Masz rację, ja już jestem całkiem zdziczala :))
UsuńJak wyjeżdżam do większego miasta (hehe, 60.000 mieszkańców), to głupieje na ulicach.
A z jedzeniem dałam radę , bo miałam świetną pomocnicę i zabezpieczyłam się wcześniej we wszystko, co możliwe :)
Młoda jeszcze jesteś, ja bym chyba już na samą wiadomość o zgrai gości wyszła z 3 piętra na ulicę pomijając schody i windę. Zastanawiałam się nad taką beztłuszczową frytownicą, ale z drugiej strony wysilam mózg by w ogóle coś sobie zrobić do jedzenia i to zjeść, bo z jednej strony zupełnie nie chce mi się jeść a na dodatek to i szykować coś do jedzenia też mi się nie chce.Ale może to nic dziwnego, bo moja rodzinna p. doktor doprowadziła mnie do TSH=5,55. Więc wyobrażasz sobie jak się czuję i jak funkcjonuję. Na szczęście endo już wprowadziła poprawki.Telewizor nadal stoi mi w charakterze ozdobnego gadżetu, nie ciągnie mnie do oglądania czegokolwiek zwanego filmem. Serdeczności ślę;)
OdpowiedzUsuńJestem mloda jak jagoda :)))
UsuńPozdrowionka ślę ❤
Pełna chata, fajna odmiana, mimo gotowania i gotowania. Do nas co drugą niedzielę wpada syn na obiad i robi taki szum, jak najazd hunów, gdyby miało być ich więcej, to ja dziękuję :P
OdpowiedzUsuńMiewam gości nie tak często, ale że wyniosłam z domu rodzinnego dobry trening, to przeżyłam.
UsuńW grudniu wpadnie tylko córka, no i psy :)
ale to mimo roboty i jednak zmęczenia gościami, ma swój urok :-)
UsuńPrzynajmniej masz po czym i przed czym odpoczywać...;o)
OdpowiedzUsuńNo tak, mam teraz miesiąc na odpoczynek, do przedswiat! :)))))
UsuńGoście cieszą...i męczą. Ale w sumie to przyjemnie wspomina się ich przyjazd. Fakt, niewiele da się zrobić ponad przyjmowaniem gości, a i gotować trzeba na okrągło, ale ogólnie cieszy się człowiek z ich przyjazdu.
OdpowiedzUsuńJestem zadowolona, że ogarnęłam to wszystko i goście byli zadowoleni i najedzeni.
UsuńNajważniejszym pozytywem było dwoje dorosłych wnuków McGyvera, plus syn, i dyskusje godzinami o samochodach, motorach, polityce i wspolna praca w warsztacie.
Wykończyli nas fizycznie, ale było ok :)