Baaardzo pracowicie spędziłam ten dzień :)
Najpierw ostatnie tegoroczne zakupy, naprawdę juz ostatnie, 2kg mandarynek i marcepanowe chlebki do kawy oraz cztery pączki (w naszej części Niemiec nazywane berlinkami), i naprawdę ostatnia w tym roku kawa i pogaduchy u przyjaciół.
Szybki obiad i wymarsz na spacer, bo przeciez pogoda zwariowała, nagrzała do 14 stopni i spuściła slonce ze smyczy.
Jak szybko wyszłam, to jeszcze szybciej zamurowało mnie w miejscu! Po niebie szybowały trzy bardzo liczne klucze gęsi!
Szybowały na polnoc!!! A przeciez przed dwoma miesiącami frunęły na południe.....
Dziwy panie, dziwy.....
A potem poszłam droga pod drzewami, i tam.... leszczyna kwitnie!!!
Sfocilam ja:
...ale potem sprawdzilam na moim blogu grudzień zeszłoroczny i tam było takie samo dziwo....Ech... a już myślałam, że wiosna zawitała :(((
No to przestawiłam się jednak na grudzień i wyszykowalam się do Sylwestra, czyli świeża piżamka, szampan do lodówki i czekamy... czekamy...
W tv wielkie nic! Ratuje mnie tablet z blogami, książkami i youtubem :)
Może dotrwam do północy, a może nie, może dziś otworzymy szampana, a może jutro, obie wersje do przyjęcia.
No to do zobaczenia w nowym roku :)