na sloncu we wtorek:
i dzisiaj wieczorem:
I ostatnie kwiaty na magnolii:
-------------------------------------------------------------------
Nie nadazam za soba, ciagle cos i znowu cos i znowu....
Po prawie mesiecznym pobycie u nas, trzy psy zostaly zabrane przez wlascicieli :)
Dwa tygodnie sprzatalam, pralam, no i zaczela sie piekna pogoda, to ruszylam do ogrodka. Kopanie, pielenie, sprzatanie, sadzenie.....
...
I znowu cos wypadlo, zaplanowane wczesniej - wyjazd do Rotterdamu na wystepy zespolu muzyczno-tanecznego, w ktorym w chorze spiewa moja corka.
Bylo pieknie! Tak pieknie, ze az sie wzruszylam i oczy mi sie "spocily" :)
Dwa dwugodzinne wystepy, w sobote i niedziele, duza sala teatru prawie pelna:
Na tym zdjeciu nawet ja sie zalapalam, na samym dole prawie posrodku, ten siwy leb :)
Przedstawienie mozna nazwac teatralno-taneczno-muzycznym, byl watek przewodni (wedrowka grupy handlarzy soli poprzez Azje i Europe), byly piosenki i tance z kolejnych krajow, przez ktore przejezdzali, na wielkim ekranie za scena wyswietlane byly zdjecia typowe dla regionow,
oj, dzialo sie i dzialo!!! :
Na tym zdjeciu, po prawej stronie zalapala sie moja corka :)
Zespol zmienial stroje co chwile, chor zmienial je piec razy!!
A dziewczyny jak maliny:)
Jak dostane wiecej zdjec, to jeszcze napisze, bo warto :)
-------------------------------------------
Jak wczesniej pisalam, psy byla u nas dlatego, ze wlasciciele pojechali do Iranu na wesele.
Byli tam trzy tygodnie, przejechali, zwiedzajac, tysiace kilometrow, wysylali do mnie dziesiatki zdjec, a ja bylam tak zalatana, ze dopiero teraz, pomalutku porzadkuje ich wrazenia.
Troszke na poczatek:
Londowanie w Teheranie i pierwsze zdjecia miasta z taksowki:
widoki z okna hotelu:
pierwsze spotkanie z miastem:
srodki transportu:
kawalek Orientu (chyba palac szacha):
i widoki z gory na Teheran:
Wystarczy na dzisiaj, bo sie juz pozno zrobilo, a na koniec dla zwierzolubow:
"szkudniki" na perskim dywanie :)