30 wrz 2018

Goscie, porzadki i psy

O poranku na tarasie spotkalam wystraszone, miotajace sie zwierze:

Byla wielka prawie jak moja dlon.
Drzwi i okna pozamykane, nie wiem jak wleciala, chyba lufcik byl niedomkniety…
Ubabrala sie w kurzu i pajeczynach, pootwieralam wszystko na przestrzal i poleciala na wolnosc!

Ale mialo byc o gosciach.

Sie goscie zapowiedzieli…
Normalnie: moja corka, jej tesciowa i... przyszla (niedlugo) szwagierka, oraz TRZY PSY!
Czlowiek juz przyzwyczajony, ze co jakis czas banda przyjezdza i robi z domu kociol, ale tym razem dodatkowo szwagierka… ona jeszcze nigdy u nas nie byla, a to moglby byc dla niej szok! :)
Wiec jak zwykle: to co na wierzchu wrzucone do pudel, pudla pod biurko i lozka w sypialni, ogolne zamiatanie podlogi i zakupy. Ok.

Ale na zewnatrz tez chcialam miec ladnie, a ze sobie piekne nozyce elektryczne do zywoplotu kupilam, to zaczelam zywoplocik z czterdziestoletnich tuji przycinac.
Najpierw sprobowalam przed domem, bo tam zywoplot byl najnizszy:
no i niby mi sie udalo, ale… tak przycielam, ze od dolu wyszly na wierzch brazowe suche galezie :(

Poprosilam wiec Najglowniejszego, zeby mi od dolu te galezie sekatorem przycial…
Sprobowal sekatorem - nie bardzo mu szlo, bo galezie grube…
Poszedl do warsztatu i przyniosl pile do ciecia, elektryczna i zaczal od dolu ciac.
Te galezie ciac…
Tak porzadnie, jak tylko on potrafi...
I tak cial i cial, coraz wyzej, bo wszedzie te galezie byly suche.
Jak skonczyl pierwsza tuje, to..... zostala z niej palemka na bezgaleziowym pniu!!!
Hmmm… popatrzylismy, przemyslelismy, decyzja zapadla - scinamy wszystkie tuje od uliczki do naszej bramy, razem 10 sztuk!
Robota straszna, bo najpierw galezie od dolu do gory, potem ciecie dosc grubych pni na wysokosc naszej talii, potem wyrabywanie korzeni i wycinanie pnia najnizej, jak sie da.
Poszla w ruch pila lancuchowa, wielka siekiera, wielki mlot, a ja, biedna sierotka, mialam za zadanie odbierac galezie i skladac na kupe. No i zamiatac, zeby na ulicy smietnika nie zrobic :)
Wczoraj rano wygladalo to tak:
Dzisiaj zostaly juz tylko trzy ostatnie pnie do wyciecia na jutro.

O koniecznosci zlikwidowania calego zywoplotu zdecydowalismy widzac jak wygladaja te drzewa w srodku, czyli suchy susz :) , latwopalny, na dlugosci 30 m! o wysokosci do 4m! a po wierzchu 5 cm zielonego.
Wygladaja tak:
Zaczelismy tez od drugiej strony ogrodu, wycinajac galezie od dolu na 1m wysokosci, wyglada to niezbyt elegancko, ale jak zaczelismy, musimy skonczyc, zima przed nami, troche sie rozgrzejemy :)))
Pod drzewami lezy jeszcze sucha sciolka, tak ze 20 cm grubosci, tez trzeba ja uprzatnac…
Galezie lezaly na kupie w ogrodzie:
 i przed garazem:
przyczepka miala co robic :)

Potem poszlam jeszcze za tuje, zeby przemyslec, jaka kolejnosc sprzatania zastosowac, i jak wyszlam, cos kolo mnie zabzyczalo!!! Dobrze, ze nie na mnie!!!!
Dwa Wielkie Szerszenie chyba sploszylismy i tak sobie wesolutko lataly i bzyczaly!!!!
Brrrr!!! Jak ja sie boje szerszeni! Jeszcze z dziecinstwa pamietam, jak mnie jakis taki dopadl, i jak to bolalo!
Jak przysiadly na bzie, odwazylam sie pstryknac, sa STRASZNE!!!!!
Ewakuowalam sie baaardzo szybko :)))

A potem napadla nas banda dwu- i czworonogow:
Szybko opanowaly ogrod, zamieniajac go w plac zabaw;
Fajne, male pieski, cale szczesliwe, zajmujace sie soba caly czas, pochlaniajace wszystko, nawet rzeczy niejadalne jak: kamyki, kawalki drewna, czy brykiety wegla (gdzie one to znalazly???)

Oczywiscie kopia dziury, rozkopuja gore kompostu, tratuja piwonie, ale i tak sa kochane :)))

24 wrz 2018

Jak to na urlopie ladnie :)

Jak juz wczesniej napisalam, moje sprzety elektroniczne nie chcialy ze mna na urlopie  wspolpracowac, tablet nie przyjmowal zdjec z aparatu foto, a pisanie na klawiaturze tableta to juz byl horror, bo mi wszystkie slowa poprawial po swojemu. Widocznie bylo mi sadzone tylko odpoczywac, wiec odpoczywalam :)

Wyjazd byl testem na nasza sprawnosc - nie wyjezdzalismy z domu przez ponad 5 lat, choroby nadwyrezyly troche nasze cielska, nie bylismy pewni, czy przyjemnosc kampingowania jest jeszcze dla nas.

Rozkladanie naszego gospodarstwa trwalo…. dlugo! Zapomnielismy jak sie rozstawia namiot, walczylismy z oporna materia, ale… zwyciezylismy!
Namiot stanal, solidnie przymocowany do auta, meble znalazly swoje miejsce, kuchnia wpasowala sie tez jako tako i zaczelismy nasz pierwszy od wielu lat urlop!!!

Gospodarstwo mialo dwa pomieszczenia: jedno, to bylo wnetrze samochodu, przerobione na wygodne lozko z materacem, 2m x 1,40m. Wysokosc nad materacem pozwalala usiasc, czasem tylko nabijalam sobie guza o blache sufitu :(
Bylo nam cieplo i wygodnie, mielismy koldry domowe, poduszki, a dodatkowe koce ktore tez wzielismy nie byly potrzebne.
Wdrapywanie sie po stoleczku do auta bylo juz dla mnie wyzwaniem, ale czego sie nie robi dla zdrowotnosci :)
Tak to z zewnatrz wygladalo:
- wejscie do sypialni od strony namiotowej (dywan tez mielismy, a jakze)
 - auto z namiotem (przedsionkiem) z zewnatrz
 - wejscie do sypialni z drugiej strony (specjalnie dla mnie gustowny stoleczek)
 - suszarnia recznikow i park rowerowy :)
Sypialnia w aucie wyglada tak:
Z lewej i prawej strony "regaly" na drobiazgi, zaslonki na tylnej szybie, okno panoramiczne do ogladania gwiazd w nocy :)
No i tyle luksusow sypialnianych…

Salon i kuchnia tez byly luksusowo urzadzone:
stol bogato nakryty do sniadania - musli z jogurtem i owocami z kompotu, herbatka i to wszystko.
Za to w nowych, plastikowych miseczkach i ulubionych kubkach!
 "Ja wiem, ze ty pilas z mojego kubka!"
"Najlepsza mama na swiecie"
Wyposazenie kuchni jak z najnowszych katalogow:

- widok ogolny z lodowka podstolikowa i suszarka na scierki
 - kran z woda
-ekspres do kawy i herbaty
- zmywarka
- osaczarka do sztuccow
- szafki kuchenne
- gniazdko elektryczne wieloczynnosciowe
Prawda ze eleganckie? 

A po sniadaniu kije w rece i... pomaszerowalam!
To bylo dla mnie najpiekniejsze - ja, wiatr i morze!!!!

Morze z woda:
i morze bez wody:
- morze zamglone:
- morze w nocy
Lazilam z tymi kijami namietnie, pogoda dopisywala, slonce swiecilo:


 bylo cieplo, wiatr wial, ale nie szalal, dobrze mi bylo….


Wybralismy sie na rybki smazone do baru na plazy, trzeba bylo wdrapac sie na wal przeciwpowodziowy:
przemaszerowac plaza:
ale sie oplacilo.
Rybki byly wysmienite i przystepne cenowo.
Bar z widokiem na morze:
i z licznym towarzystwem, placzacym sie na stolach i pod nogami:

I tak sobie przez trzy dni wypoczywalam, wypoczywalam…..
….az tu czwartego dnia szlag trafil urlop! 

Najglowniejszy ledwo sie zwlokl z wyrka, nie mogl lezec, nie mogl siedziec, nie mogl stac, wszystko go bolalo…..
Najwidoczniej cos mu sie w tych jego srubkach w kregoslupie poruszylo i... dupa blada….
Ja w szoku, obojetnie, czy karetka go zabierze do szpitala, czy jakos usiadzie w aucie i pojedziemy do domu, to tak czy tak, na mojej glowie spakowanie tego calego naboju i jazda 200 km po obcych drogach samochodem, ktorym nie umiem jezdzic!
Widzialam, ze go sakramencko boli, a pomoc nie ma jak :( 
Probowal sie polozyc na dwoch miekkich koldrach, nie pomoglo, pochodzil troche, nie pomoglo…. wreszcie poprosil mnie o moja "tabletke szczescia". Facet, ktory nigdy nie chce nic lykac sam poprosil o tabletke przeciwbolowa!!! Musial baaardzo cierpiec :(
Tabletka pomogla, po godzinie zaczal sie pomalu ruszac, po dwoch godzinach sprobowal usiasc w aucie - decyzja: pakujemy i jedziemy do domu!
Pakowanie trwalo dlugo, a jazda jeszcze dluzej, ale wieczorem o 20.00 juz po ciemku dojechalismy szczesliwie do domu, jadac bocznymi drogami z predkoscia 50 km/godz. z opcja, ze ja byc moze tez bede musiala prowadzic.
Wypakowalam tylko lodowke z auta i wlezlismy do lozka…..

Epilog:
Najglowniejszy wstal rano bez bolu, zmeczony, ale zdrowy! 
No i cale szczescie :)
A w drodze powrotnej przedyskutowalismy jeszcze inne opcje spedzania urlopu.
Coz…. starosc nie radosc…. :))))))))

Dokladam pieski jako bonusik :)

11 wrz 2018

Odpoczywam....

...ja i morze... 

Wyruszylismy w piatek o 18.00, do przejechania okolo 200 km, wiekszosc autostrada, czyli o 20.00 powinnismy juz byc na kampingu i jeszcze przez godzine miec jasno.
Jak zwykle teoria jedno, a rzeczywistosc drugie ...  Nasza glupia papuga (nawigacja) skierowala nas na zwykle droge! Nie klocimy sie z przeznaczeniem i jedziemy, jak nas prowadzi. Efekt - dojechalismy o 21.00 i juz bylo ciemnawo.
Nie zostalo nam nic innego, jak polozyc sie spac :)
Nastepnego ranka skoro swit o 10.00, zjedlismy male conieco, szybki prysznic i do roboty!

I tu mialy nastapic zdjecia naszego gospodarstwa na kampingu, ale tablet nie chce przyjac zdjec, ponadto zmienia mi bezczelnie polski jezyk na niemiecki I nie da sie w ten sposob pisac :(

Pozdrawiam wiec wszystkich czytaczy bardzo serdecznie, za pare dni wroce do mojego laptoka i bedzie cudnie :) Pa!!!!

4 wrz 2018

Chwilke mnie nie bedzie :)

Szukam po domu roznych rzeczy, ktore mi sie pochowaly, planuje co zabrac, zeby milo spedzic czas, do moich zaprzyjaznionych blogow wpadam na chwilke, cos tam krotko komentuje, ale pewnie bedzie tak, ze wstawie znaczek i znikne :)
Ale wroce, wroce, nie martwcie sie :)))


Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...